– W zdrowej, normalnej demokracji potrzebne są różnorodność ofert, czytelny i szanowany podział na rządzących i opozycję. Jeśli to jest złamane, jeżeli każdy, kto jest przeciw PO, od razu staje się szkodnikiem, to demokracja przestaje być zdrowa – uważa Artur Balazs. Rozmowa z ministrem rolnictwa w rządzie Jerzego Buzka to główny temat najnowszego numeru „Uważam Rze".

Balazs twierdzi, że mógł być w PO jak wielu polityków wywodzących się z kierowanego przez niego Stronnictwa Konserwatywno-Ludowego (m. in. Bronisław Komorowski), ale dokonał własnego wyboru. Podkreśla, że PO dąży do odtworzenia Frontu Jedności Narodu (organizacja w PRL podporządkowująca dyktatowi PZPR, m.in. partie satelickie i związki zawodowe), dlatego Polsce potrzebne jest zbalansowanie sceny politycznej. – Wszystkie atrybuty władzy, wszystkie instytucje, prawie wszystkie media są pod wpływem polityków z jednej formacji. To dla demokracji niebezpieczna sytuacja – ocenia.

Balazs zarzuca PO „budowanie fałszywego przekazu, że wszyscy poza Platformą to ludzie nieodpowiedzialni, szkodzący Polsce". Przewiduje, że PiS ma szanse wygrać jesienne wybory, gdyż kampania może się okazać dla PO czasem weryfikacji „lukrowanego obrazu spełniania wszystkich polskich marzeń". Bo choć „ta wizja jest brutalnie kwestionowana naszym codziennym doświadczeniem, (...) to nikt nie kojarzy tego z rządem". Ale, jego zdaniem, to się wkrótce może zmienić.