Okazuje się, że miał z kim przegrać, a niektórzy mówią, że przegrał z przeciętnym politykiem.
- Francja jest wściekła, rozczarowana i sfrustrowana. Nowy lokator Pałacu Elizejskiego stoi przed wielkim wyzwaniem - zmienić Francję i nie roztrwonić przy tym politycznego kapitału. Proroczo brzmią dziś słowa jednego ze współpracowników prezydenta elekta: "Nie martwimy się o to, co będzie, jeśli przegramy. Martwimy się o to, co będzie, jeśli wygramy" - analizuje Jarosław Kurski w "Gazecie Wyborczej".
- Co ten wybór oznacza dla Polski? Niewiele - odpowiada w "Rzeczpospolitej" Marek Magierowski ("Hollande dziedziczy osłabioną Francję"). - W polityce zagranicznej Francja realizuje swoje priorytety niezależnie od tego, czy w Pałacu Elizejskim zasiada Mitterrand, Chirac czy Hollande. Tak czy inaczej, warto te priorytety poznać. Donald Tusk stracił tę szansę, kiedy postanowił nie spotykać się z Hollande'em podczas jego wizyty w Warszawie. Ten człowiek właśnie został prezydentem Francji, panie premierze... A dlaczego przegrał Sarkozy? Obalał dyktatorów, ratował Europę przed bankructwem, chciał naprawiać kapitalizm, wierzył, że Francuzi docenią to zaangażowanie, że raz jeszcze zagłosują na swojego Supermana. Przeliczył się, być może dlatego - pisze Magierowski - że częściej rozmawiał z Angelą Merkel niż ze swoimi rodakami.
Według Jędrzeja Bieleckiego z "Dziennika Gazety Prawnej", Hollande zdobył Pałac Elizejski dzięki obietnicom dalszej rozbudowy państwa socjalnego i podnoszenia podatków, jeśli jednak dotrzyma słowa, będzie to wyrok śmierci dla setek tysięcy przedsiębiorstw, które już teraz ledwo zipią pod ciężarem rekordowych w skali Europy opłat ("Europa wchodzi na nową ścieżkę. Pytanie, czy nie będzie to ślepa uliczka").
Tak czy inaczej, ten rzekomo przeciętny polityk wygłosił tuż po wyborach popisowe przemówienie (ponoć nie potrafi przemawiać inaczej), mówił nie o zaciskaniu pasa - ale rozwoju, nie o kryzysie - ale nadziei. W swoim okręgu wyborczym w Tulle, gdzie kiedyś był merem obiecał: - "Wszystkie decyzje będę oceniał pod kątem tego, czy są sprawiedliwe i czy służą młodym. Żadne dziecko Republiki nie zostanie na uboczu, zapomniane, dyskryminowane".