W najnowszym numerze „Uważam Rze" Jacek i Michał Karnowscy rozmawiają z ks. Piotrem Prietą, wikariuszem regionalnym prałata Opus Dei na Polskę. „Zaczęło się od poczucia, że gdzieś w Kościele rozmywa się główny wątek Ewangelii i zwyczajny, przeciętny katolik odgrywa w nim rolę. Umykało gdzieś nauczanie, że Jezus Chrystus jest dla wszystkich i wszyscy mogą go odnaleźć w swoim życiu - rolnik, nauczyciel, biznesmen, minister. Dzieło - jak inne nowe instytucje Kościoła - wypełnia tę lukę, wraca do źródła, do Ewangelii, gdzie Chrystus mówił do wszystkich ludzi: „Bądźcie doskonali jak Mój Ojciec". (...) Świętość to nie jest jakaś furtka dla grzecznych, ale droga, którą można świadomie próbować iść, prowadząc codzienne życie. Potem to uwypuklenie roli świeckich mocno wybrzmiało na Soborze Watykańskim II".

Bracia Karnowscy pytają też o plotki dotyczące Dzieła Bożego: „A miliony ukryte na kontach, o których piszą w tonie sensacyjnym media i pisarze?". Prałat polskiego Opus Dei: „Dobrze by było, gdybyśmy mieli tyle pieniędzy. Przeważnie raczej mamy długi, bo Dzieło się rozwija, potrzebne są kolejne domy rekolekcyjne w kolejnych krajach, na wielu kontynentach. Więc te mity o naszym rzekomym bogactwie to nieprawda".

A kto stworzył mity dotyczące Opus Dei? Łukasz Adamski pisze, że nie tylko komuniści i socjaliści. Najbardziej nieprawdopodobne opowieści pochodzą od przedstawicieli samego Kościoła katolickiego i skrajnej hiszpańskiej prawicy.

Grzegorz Górny postawił kilka lat temu tezę, że od kiedy prace kilku jezuitów trafiły na indeks ksiąg zakazanych Świętego Oficjum, a inni zakonnicy zaczęli romansować z lewicą i komunizmem, musiano znaleźć nowego „czarnego luda" w Kościele. „Wytypowano właśnie Opus Dei, by odgrywało we współczesnej kulturze masowej rolę, która w przeszłości była przypisana zakonowi jezuitów: perfekcyjnie zorganizowanej grupie, bezpośrednio sterowanej z Watykanu, która infiltruje światowe instytucje, żeby zdobyć władzę" - zauważyła pisarka Amy Welborn.