Wywiad z archiwum tygodnika Plus Minus ze stycznia 2006 r.
Echo wydarzenia , jakim była obrona klasztoru jasnogórskiego, znajdujemy w języku dziennikarzy sportowych. Używają oni określenia obrona Częstochowy na działanie chaotyczne i rozpaczliwe. Jak ten zwrot ma się do sytuacji z listopada i grudnia 1655 roku pod murami klasztoru?
Janusz Tazbir: Określenie to zupełnie nie odpowiada tamtym wydarzeniom. Jasnogórska twierdza była dobrze zaopatrzona, posiadała artylerię na dobrym poziomie, lepszą nawet niż szwedzka. Obrońcy mieli czas przygotować się przed nadciągnięciem wojsk szwedzkich. Sama zaś obrona nie była chaotyczna ani rozpaczliwa. Działania oblegających Szwedów były zresztą dość niemrawe. Zakonnicy umiejętnie bronili klasztoru.
Dlaczego przeor Augustyn Kordecki nie spełnił żądania Szwedów i nie wpuścił ich w mury klasztoru?
Gdy Wittenberg na czele wojsk szwedzkich wkraczał do Polski, zamierzał działać łagodnie, nie prześladować duchowieństwa i stworzyć sytuację, w której szlachta zdecyduje się na obiór Karola Gustawa na króla. Ale w miarę posuwania się jego wojsk zaczęła się pospolita grabież, zarówno posiadłości szlacheckich, jak i dóbr kościelnych oraz świątyń katolickich, które również profanowano. Wojna musiała przynieść wymierne korzyści materialne zarówno samej armii, jak i państwu, które ją prowadziło. Wywożono m.in. księgozbiory, dzięki czemu powstały w Szwecji pierwsze większe biblioteki. Wieści o grabieżach rozeszły się po kraju i Kordecki miał uzasadnione powody do obaw, że wpuszczając załogę szwedzką, narazi skarby jasnogórskie, m.in. cenne wota, na zatracenie. Obraz Matki Boskiej przezornie został wywieziony.