Tomasz Siemoniak komentował w TOK FM wczorajsze nadzwyczajne posiedzenie Rady Północnoatlantyckiej, zwołane w trybie artykułu 4. traktatu waszyngtońskiego - a więc zwoływane wtedy, kiedy jeden z członków Sojuszu dostrzeże dla siebie zagrożenie.
Choć NATO nie podjęło podczas spotkania -przynajmniej oficjalnie - żadnych kroków poza wydaniem oświadczenia o solidarności i postanowienia dalszych rozmów z Ukrainą i Rosją, Siemoniak jest zadowolony z wyników Rady.
- Oceniam to posiedzenie pozytywnie. Ta pierwsza niedzielna reakcja Sojuszu opierała się na niepełnej wiedzy, co się dzieje. Wczorajsza dyskusja była głęboka i dała strukturom Sojuszu wnioski, co robić w najbliższych dniach - powiedział minister. Dodał, że NATO nie może ulegać zewnętrznej presji, a eksperci sojuszu wiedzą, co robią.
- W przestrzeni publicznej są setki dobrych rad, co należy zrobić. Sojusz robi swoje, nie ulega temu, by opowiadać o wszystkim, co robi. W moim przekonaniu podjęte kroki dają właściwy obraz sytuacji - mówił Siemoniak. Na pytanie, jakie to kroki, odpowiedział: - To jest dyskusja, w której od polityków, ministrów trzeba oczekiwać zimnych głów, a nie debat publicznych, w których ujawnia się szczegóły. NATO działa i podejmuje adekwatne do sytuacji kroki. Lepiej na tym poprzestać, a nie licytować się w mediach, kto co zrobił.
Szef MON wezwał też do zachowania spokoju i mniej emocjonalnych reakcji.