Prezydent Rosji Władimir Putin wezwał wczoraj prorosyjskich "zwolenników federalizacji" na Ukrainie do przełożenia na późniejszy termin referendum w sprawie secesji. Oznajmił także, że Rosja wycofuje swoje wojska znad granicy z Ukrainą. Do tych deklaracji odniósł się dziś polski minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski. Szef MSZ wyraził nadzieję, że ten ruch Putina oznacza zmianę polityki Rosji wobec Ukrainy, lecz zaznaczył, że pozostanie sceptyczny, dopóki nie dostanie dowodów faktycznego wycofania się Rosjan.
- Wycofanie to coś, co zobaczymy na zdjęciach satelitarnych, radarach. Na razie tego nie ma. Oby było tak, jak sobie życzymy, że Rosja zmieni scenariusz. Uwierzę, jak zobaczę - powiedział w TOK FM Sikorski, który dziś w Sejmie zda sprawozdanie z prowadzonej przez jego resort polityki zagranicznej.
Zdaniem szefa dyplomacji, aby udowodnić swoje pokojowe intencje Rosjanie powinni zacząć rozmowy z faworytem zbliżających się wyborów prezydenckich na Ukrainie, milionerem Petro Poroszenką.
- To poważny człowiek. Znam go od lat, bo był szefem dyplomacji Ukrainy. To nie jest oszalały rusofob. Do niedawna był członkiem Partii Regionów. Mógłby połączyć rozdartą Ukrainę. To ktoś, z kim Rosja powinna móc się dogadać - powiedział Sikorski.
Minister skomentował również propagandowe działania mediów podległych Kremlowi, wymierzone m.in. przeciwko Polsce - w tym np. oskarżenia o szkolenie "majdanowców" w naszym kraju oraz o chęć przyłączenia do Polski zachodniej Ukrainy.