Po tym, jak tygodnik "Wprost" opisał wyciek fragmentów tajnego aneksu komisji ds. likwidacji WSI, temat działalności komisji Macierewicza powrócił do debaty publicznej. Sam Antoni Macierewicz bagatelizował wczoraj publikację tygodnika, zarzucając autorom nieznajomość tematu i bazowanie na "ścinkach" i wyrwanych z kontekstu fragmentach dokumentów, podczas gdy cały aneks zawiera ponad tysiąc stron.
Znaczenie tekstu "Wprost" - lecz z innych przyczyn - bagatelizuje też Andrzej Rozenek, poseł "Twojego Ruchu". Jego zdaniem wyciek ściśle tajnych dokumentów jest w tym przypadku niegroźny, bo informacje zawarte w dokumentach komisji Macierewicza - w tym te sugerujące powiązania Bronisława Komorowskiego z handlarzami bronią - to "bzdury".
- Cóż może szkodzić państwu opublikowanie fragmencików aneksów do raportu z likwidacji WSI, które mają wartość beletrystyczną, ale nie mają wartości dokumentalnej? To są brednie i wymysły - mówił polityk dziś rano w TVP Info. Dodał, że publikacja szkodzi tylko jednej osobie: Antoniemu Macierewiczowi.
- W bardzo złym świetle stawia to Macierewicza, który używał wówczas mu podległych służb, szukał haków na ówczesnego marszałka Sejmu Bronisława Komorowskiego, swojego prywatnego wroga - skwitował.
Z oceną Rozenka nie zgadza się były minister obrony Romuald Szeremietiew. Według niego, wyciek dokumentów w obecnym czasie sugeruje działania wrogich Polsce "sił trzecich".