Tomasz Nałęcz tłumaczył dziś rano reakcję prezydenta na nominację przez zarząd PO Ewy Kopacz jako proponowanego kandydata na premiera. Komorowski powiedział wówczas, że jest całkowicie "nieskrępowany tym wyborem" i że o tym, komu powierzy misję utworzenia nowego rządu zdecyduje dopiero po dymisji, a kierować się będzie "zdrowym rozsądek i odpowiedzialnością za państwo".

Jak powiedział Nałęcz, stanowisko prezydenta nie wynika z wrogości wobec PO ani jej kandydatki, ale z dbałości o konstytucyjny porządek.

- Prezydent alergicznie reaguje na taką sytuację, że najpierw jest dyrektywa partyjna i najpierw zbiera się plenum jakiejś partii, które postanawia co władze państwowe mają zrobić, a potem władze państwowe spolegliwie kiwając głową, to robią - wyjaśniał polityk - Tu chodzi o dochowywanie norm konstytucyjnych, a nie jakąś grę personalną - dodał.

Nałęcz zapowiedział jednocześnie, że do ostatecznego wyboru nowego premiera jest jeszcze długa droga poprzedzona wieloma dyskusjami.

- Niezbędne są konsultacje, decyzje partyjne, bo przecież o tym, kto zostanie premierem będzie decydowała większość parlamentarna. Prezydent po tym, jak Donald Tusk poda się do dymisji, też przeprowadzi konsultacje. Bo przecież będzie chciał powierzyć stanowisko premiera osobie, która będzie w stanie skutecznie je sprawować w oparciu o trwałą większość - powiedział doradca prezydenta.