Dlaczego rząd nie wprowadzi go w życie?
Wydaje mi się, że nasz rząd ma w swoim otoczeniu dużo doradców, którzy są powiązani z zagranicznym kapitałem. A ten wie, że takie rozwiązanie wzmocniłoby nasze firmy, przez co stałyby się groźniejszymi konkurentami. Dlatego nasze propozycje pozostają na papierze. Po jej wprowadzeniu nie trzeba by szukać rajów podatkowych czy firm konsultingowych oferujących tzw. optymalizację podatkową.
To mocne słowa.
Ale to oczywiste. Jeśli firmy zyskałyby taką ulgę inwestycyjną, nie musiałyby kombinować.
Pan opowiada publicznie wstrząsającą historię swojej firmy, która została zaszantażowana przez fiskusa: albo zapłacicie 10 proc., albo was zniszczymy.
Tak było.
Kiedy?
W połowie lat 90. Sprawa dotyczyła podatku obrotowego, wygraliśmy ją we wszystkich instancjach, ale przez to, że musiałem spędzać mnóstwo czasu w sądach, a banki, dowiedziawszy się o oskarżeniach wobec nas, nie chciały udzielać nam kredytów, zatrudniam dzisiaj 3,3 tys. osób, a nie 7 tys.
Czy ktoś z urzędników za to odpowiedział?
Nie. W Polsce mamy do czynienia z bezkarnością urzędników. Mnie kosztowało to dziesięć lat udziału w rozprawach sądowych i zahamowany rozwój, natomiast żaden urzędnik nie poniósł konsekwencji.
Dlaczego nasi urzędnicy, często do dzisiaj, się tak zachowują?
Duża ich część to jeszcze ludzie wychowani w PRL, komunizmie, który zniekształcił postrzeganie roli przedsiębiorcy. To po pierwsze. Po drugie, dopiero od 20 lat uczymy się żyć w gospodarce wolnorynkowej. Także urzędnicy nie rozumieją, że są tak naprawdę zależni od tego, co wytworzą firmy. Na rozprawach podchodziłem do nich i pytałem wprost: po co to robicie, przecież wiecie, że ta sprawa jest dla mnie wygrana. Oni rozumują w taki sposób: ja robię tobie wielką łaskę, że pozwalam ci się bogacić. Urzędnik stawia się w roli tego, który ma władzę i uprzejmie zezwala na to, by ktoś rozwijał swoją firmę.
Jest pan majętnym człowiekiem, odniósł pan spektakularny sukces. Co pana inspiruje do aktywności publicznej – założenia fundacji, występów w mediach?
Troska o nasze dobro wspólne. Pracując w biznesie ponad 30 lat, mam doświadczenie i chcę się nim podzielić z innymi. Nie mam ambicji politycznych, ale na sercu leży mi, co stanie się w moim kraju. Dlatego działam.
Strasznie to patetycznie zabrzmiało. Nie ma w tym pana interesu?
Moja działalność publiczna, aktywność w fundacji ma na celu rozwijanie naszej wspólnoty. Biznes to inna część mojej aktywności.