Wszystko wskazuje na to, że Jacek Wach od ponad 14 lat siedzi w więzieniu niewinnie i jest ofiarą pomyłki sądowej. Sąd Najwyższy na wniosek jego pełnomocnika uznał, że konieczny jest nowy proces i zbadanie od początku wszystkich zebranych w sprawie dowodów.
- Sąd powiedział między wierszami, że gdyby mógł wydać wyrok uniewinniający, to by to zrobił. Zgodnie z przepisami wznowił postępowanie, dzięki czemu sprawę od nowa osądzi sąd w Suwałkach – mówi „Rzeczpospolitej" mec. Jakub Orłowski, adwokat Wacha, zadowolony z korzystnej dla swojego klienta decyzji. Cieszy się z niej także siostra Wacha, która od lat walczy o oczyszczenie brata z zarzutu zabójstwa.
- Szkoda, że trwało to tyle czasu – mówiła Grażyna Romanowa, która przyjechała specjalnie z Kanady gdzie mieszka, by wysłuchać przełomowej decyzji w SN.
Historię Jacka Wacha (jego adwokat zgodził się na podanie nazwiska - red.)„Rzeczpospolita" opisała we wrześniu, po tym jak olsztyńska prokuratura nabrała wątpliwości, czy za zabójstwo Tomasza S. z Suwałk siedzi w więzieniu właściwa osoba.
Początek sprawy sięga 1999 r., gdy na brzegu jeziora Pluszne (pod Olsztynem) letnicy znaleźli torbę z ludzką głową. Później z wody wyłowiono worki z kolejnymi szczątkami: były to dwie dłonie i podudzia. Policja i prokuratura wówczas uznały, że to zaginiony Tomasz S., a jako sprawców wytypowały Krzysztofa A. i Jacka Wacha wywodzących się, tak jak ofiara z lokalnego półświatka. Śledczy ocenili, że obaj mieli motyw by zabić. A. przez Tomasza stracił nogę, gdy ten podłożył bombę. Z kolei Wach mógł chcieć się zemścić za to, że S. romansował z jego żoną, kiedy on siedział w więzieniu.