Andrzej Duda w sobotę w Instytucie Wolności powie, jak widzi miejsce Polski w świecie. Kandydat PiS na prezydenta był dotąd krytykowany za marginalizowanie tego wątku w swoich wystąpieniach. Dlatego w PiS od tygodnia trwały prace nad tezami, które poruszy.
To ciekawy moment w kampanii, bo tematyka zagraniczna stała się w ostatnich dniach – w związku z sytuacją na Wschodzie – jednym z najważniejszych kwestii. To stawia w uprzywilejowanej sytuacji prezydenta Bronisława Komorowskiego. W sposób naturalny ma on więcej instrumentów, by być w tej dziedzinie bardziej wiarygodnym.
Nieprzypadkowo po zwołanej przez niego Radzie Bezpieczeństwa Narodowego podkreślał brak przedstawicieli PiS. Co prawda Polska nie bierze udziału w rozmowach w sprawie Ukrainy, ale dla głowy państwa nie powinien być to problem. Sondaże pokazują, że elektoraty wszystkich partii boją się zaangażowania w ten konflikt.
Prezydent będzie miał też okazję pokazać się jako ważny gracz w regionie. W piątek odwiedzi Niemcy, a w niedzielę Ukrainę w pierwszą rocznicę zwycięstwa protestujących na Majdanie. Od ucieczki z Kijowa Wiktora Janukowycza Komorowski ustępował na tym odcinku pola rządowi.
Duda pewnie będzie to krytykował, ale w kampanii dużo większą rolę grają obrazki. To dlatego amerykańscy pretendenci obowiązkowo odbywają podróż zagraniczną, zanim kampania wkroczy w decydującą fazę. Na mapie zwykle jest Izrael i ważne stolice Europy.