1,6 mln podpisów dostarczyli we wtorek do Państwowej Komisji Wyborczej młodzi wolontariusze kampanii prezydenckiej PiS. To tylko 50 tys. mniej niż przed pięcioma laty, gdy na fali współczucia po katastrofie smoleńskiej pod kandydaturą Jarosława Kaczyńskiego podpisali się m.in. Adam Michnik i Andrzej Olechowski.
Choć do końca tego tygodnia w PKW wystarczy przedstawić jedynie 100 tys. podpisów, to rywalizacja na ich liczbę jest elementem wojny psychologicznej.
– To pokazuje energię i entuzjazm wokół Andrzeja Dudy. Wykorzystamy to w dalszej części kampanii – chwali się poseł Marcin Mastalerek, rzecznik PiS.
To nawiązanie do apelu Kaczyńskiego – podczas konferencji prasowej nazwał on osoby, które poparły Dudę, „wielkim komitetem poparcia". – Niech każdy, kto podpisał, zmobilizuje pięć osób spośród rodziny, sąsiadów, koleżanek i kolegów z pracy – zachęcał.
W sztabie prezydenta Bronisława Komorowskiego, który dostarczył 250 tys. podpisów, przekonują, że liczba deklaracji poparcia nie ma większego znaczenia.