Reklama

Duda i Komorowski nowych prezentów nie rozdali

Godzina 19.35, czwartek. Atmosfera niczym na Wielkiej Warszawskiej na Torach Wyścigów Konnych na Służewcu. Albo gali boksu. Z tym, że tym razem zawodnicy okładali się słowami, nie pięściami.

Aktualizacja: 22.05.2015 13:32 Publikacja: 21.05.2015 22:09

Krzysztof Adam Kowalczyk

Krzysztof Adam Kowalczyk

Foto: Fotorzepa, Waldemar Kompala

Jak w walce bokserskiej, było wiele uników, ucieczek od odpowiedzi na – wydawałoby się proste pytania. I ataków ad personam. Ale w odróżnieniu od poprzedniej debaty, gdzie gospodarka zepchnięta została na margines, tym razem organizatorzy zadbali o to, by poświęcić jej jeden z trzech bloków pytań.

Z satysfakcją muszę stwierdzić, że obaj kandydaci okiełznali swoją wyobraźnię w obiecywaniu gruszek na wierzbie. I nie skorzystali z naszego prześmiewczego katalogu absurdalnych, bardzo kosztownych obietnic, które mogliby jeszcze do zapadnięcia ciszy wyborczej złożyć.

Obaj niestety kluczyli. Żaden nie odpowiedział wprost na pytanie, czy obietnice skrócenia wieku emerytalnego do 60/65 lat (Duda) lub 40 lat opłacania składek (Komorowski) da się spełnić nie podnosząc składek i podatków lub obniżając świadczeń.

Zauważyłem co prawda interesującą ewolucję poglądów Andrzeja Dudy: „ludzie powinni mieć wybór, czy chcą wcześniej przejść na emeryturę, nawet jeśli będzie niższa". Wątpię jednak by starsza część jego elektoratu zwróciła uwagą na ostatnią część tego zdania.

Nie zabrakło pytania o frankowiczów. Duda zadeklarował pomoc dla nich, ale bez szczegółów. Chyba wyczuwa, że jako kandydat z poważnymi szansami nie powinien zbytnio bić w system bankowy. Komorowski potraktował – punkt dla niego – sprawę bardziej systemowo i odparł, że jeśli już w ogóle pomagać, to zadłużonym nie tylko we frankach. Sprecyzował, że chodzi o to, by słabsze finansowo rodziny wielodzietne, emeryci i renciści nie stracili mieszkań. Wyraźne nawiązanie do rozważanego w kręgach rządowych funduszu stabilizacyjnego.

Reklama
Reklama

Co ciekawe, obaj panowie zignorowali pytanie, czy prezesa NBP Belkę należy pozostawić na kolejną kadencję. Odnotować natomiast należy bardzo wyraźne zabieganie Dudy o poparcie OPZZ, dotychczasowego filaru SLD.

Obaj kandydaci słusznie uciekli od pytania o to, jakie ustawy wsparliby, by pensje Polaków rosły (przecież, gdyby to tylko zależało od ustaw, wszyscy bylibyśmy multimilionerami). Duda wykorzystał tę okazję, do wytknięcia Komorowskiemu, że w czasie rządów PO liczba zarabiających minimalną pensje się podwoiła. Argument ciekawy, acz demagogiczny: to m.in. efekt tego że za rządów PO minimum wzrosło aż o 90 proc.. Ale Komorowski tego nie umiał wykorzystać.

Duda przypomniał swój pomysł podniesienia kwoty wolnej od podatku PIT i zasiłku po 500 zł na każde dziecko w ubogiej rodzinie. Skąd wziąć na to pieniądze nie powiedział, a prezydent Komorowski nie zapytał.

Było krótkie starcie o SKOK-i, wspierane przez Dudę w czasach jego urzędowania w kancelarii prezydenta Kaczyńskiego. Najsilniejszego jednak argumentu Komorowski nie wykorzystał: to ponad 3 mld zł, jakie trzeba było wypłacić z funduszu gwarancyjnego klientom plajtujących kas.

Prezydent nie omieszkał natomiast wspomnieć o swoim programie dla młodych i prorodzinnych zmianom w PIT, dzięki którym tysiące rodzin po raz pierwszy w tym roku skorzystają z pełnego odpisu podatkowego na dzieci.

Plus dla obu kandydatów, że nie posunęli się poza dotychczasowe obietnice finansowe. Minus, że nie wskazali, ile będą one kosztować. A sumy to niemałe – pokazujemy je w piątkowej „Rzeczpospolitej".

Reklama
Reklama

W debacie zabrakło pytania niezwykle istotnego dla przyszłości polskiej gospodarki – o termin i warunki przyjęcia euro. Dla obu panów to temat niewygodny. Dla Dudy (którego ugrupowanie jest zdecydowanie przeciw), bo można mu wytknąć, że już w strefie euro jest, skoro zarabia na poziomie zachodnim jako europoseł. Dla prezydenta – bo społeczeństwo jest w większości euro przeciwne. Z tego zresztą względu Komorowski, który nawet parę miesięcy temu przebąkiwał o uczeniu euro przedmiotem wyborczej debaty, z tego zrezygnował. Jednak, wbrew mantrze powtarzanej od kryzysu przez polityków, od decyzji w sprawie waluty nie uciekniemy. I swój udział mieć w niej będzie właśnie głowa państwa, którą wybierzemy w niedzielę.

Policja
Nietykalna sierżant „Doris”. Drugie życie tajnej policjantki
Kraj
Ponad 2300 zgłoszeń z profilu Stop Cham Warszawa. „To utrudnia pracę policjantom”
Kraj
Poradziecka wyrzutnia pocisków pod Warszawą? Służby już na miejscu
Kraj
Kolejne rekordy na Lotnisku Chopina. Tylu pasażerów nie było jeszcze nigdy
Kraj
Sensacja za sensacją. Wyschnięta Wisła odsłoniła skarby sprzed stuleci, a nawet tysiącleci
Reklama
Reklama