Były poseł SLD kilka dni temu wziął udział w spotkaniu ruchu zwolenników Pawła Kukiza w Świętokrzyskiem, gdzie na co dzień mieszka. Ogłosił na nim poparcie dla tej inicjatywy. – To coś nowego, zależy im na zmianach w Polsce. SLD nie będę popierać, on mnie nie popierał – mówi „Rzeczpospolitej" były poseł.
Jagiełło był posłem V kadencji. Jego karierę przerwała tzw. afera starachowicka. Dwanaście lat temu – jak ustaliła wtedy „Rzeczpospolita" – Jagiełło ostrzegł telefonicznie partyjnego kolegę i starostę starachowickiego, że CBŚ planuje akcję przeciwko członkom lokalnego gangu, z którym współpracowali samorządowcy z SLD. Został skazany na rok więzienia. Odsiedział pół roku, a wyrok jest już zatarty.
Były poseł nie wie jeszcze, czy chciałby kandydować do Sejmu. – Media chyba by mnie zamęczyły, stale musiałbym siedzieć w sądzie i tłumaczyć, że moje prawa obywatelskie są naruszane, bo wyrok mam zatarty – tłumaczy. Podkreśla, że ma wiele uwag do funkcjonowania państwa, a doświadczenie, które posiada, może być wykorzystane.
Sam Paweł Kukiz mówi nam, że cieszy się z zaangażowania Jagiełły w tworzenie jego ruchu. Dodaje jednak, że nie oznacza to wcale, iż znajdzie się on na listach do parlamentu.
– Ja też mogę się angażować w różne rzeczy. Na razie czekam na wyniki wyborów prezydenckich, po nich będą dopiero wybory parlamentarne – tłumaczy i mówi, że on sam będzie pełnomocnikiem wyborczym zatwierdzającym listy do parlamentu.