Potwierdzają one to, co można było zaobserwować w pierwszej turze wyborów prezydenckich. Przypomnijmy – Magdalena Ogórek i Janusz Palikot uzyskali w nich niecałe 4 proc. głosów. Sondaże IBRIS i CBOS różnią się, jednak mają jedną prognozę wspólną – jesienią do parlamentu nie wchodzi żadne lewicowe ugrupowanie.
Pogłębia się więc tendencja, którą można zaobserwować w Polsce od dziesięciu lat – tradycyjna oś podziałów politycznych właściwie nie funkcjonuje, a główny bój polityczny rozgrywa się między dwiema partiami nominalnie prawicowymi czy też centroprawicowymi.
Pojawienie się na scenie politycznej ruchu Pawła Kukiza i NowoczesnejPL jeszcze bardziej tę sytuację komplikuje. Bo przecież żadna z tych formacji nie zwiastuje pojawienia się nowej lewicowej siły. Może się wręcz okazać, że w nowym rozdaniu to PO będzie odgrywać rolę polskiej socjaldemokracji z takimi pomysłami jak nacjonalizacja systemu ubezpieczeń społecznych czy forsowanie projektów lewicy kulturowej.
Obłudny filosemityzm
Co zatem oznacza wejście do gry ruchu Kukiza i ugrupowania Ryszarda Petru? Polityczne przedsięwzięcie znanego muzyka rockowego to przede wszystkim mnóstwo niewiadomych. W mediach przewijają się nieustannie spekulacje dotyczące spraw personalnych – nie bez przyczyny powtarzają się opinie o tym, że ruch Kukiza ze względu na swój spektakularny sukces przyciągnie ludzi z kompromitującą przeszłością, którzy będą chcieli w ten sposób wejść do polityki.
Tyle że takie, rzecz jasna istotne, rozważania dotyczą spraw technicznych. To, kto znajdzie się na listach ruchu Kukiza do parlamentu, dopiero się okaże. Tymczasem są przesłanki, na których podstawie da się sformułować ogólną propozycję polityczną, z którą mamy do czynienia.
Starania o określenie linii programowej Kukiza podejmuje, tyle że z groteskowym skutkiem, chociażby „Gazeta Wyborcza". Dla niej były wokalista Piersi stał się przede wszystkim demonem polskiego nacjonalizmu. Dlaczego? Bo używa brutalnego, niewybrednego, politycznie niepoprawnego języka. Nie tylko kontestuje mityczny system, ale – przechodząc do konkretów – szydzi na przykład z obłudnego filosemityzmu elit III RP, który w gruncie rzeczy polega na instrumentalizacji Żydów i symbolicznym pałowaniu polskiego „ciemnogrodu". Takie zaś zachowanie Kukiza uchodzi w pewnych kręgach za grzech niewybaczalny.
Kapitał z narodowością
Są też jednak kwestie ważniejsze i bynajmniej nie chodzi tu o wprowadzenie JOW. Kukiz, po pierwsze stawia diagnozę że kapitał ma narodowość, czego od Petru się nie dowiemy. Po drugie zaś wskazuje, iż istotny konflikt społeczny rozgrywa się między ludźmi realnej pracy, czyli drobnymi przedsiębiorcami zmagającymi się z aparatem fiskalnym, a wielkim kapitałem faworyzowanym przez władzę polityczną – i takie postrzeganie rzeczywistości jest z punktu widzenia lidera NowoczesnejPL demagogią.