Reklama

Byli dziennikarze "Wprost" pozywają Durczoka

Byli dziennikarze tygodnika "Wprost", autorzy kontrowersyjnych tekstów na temat Kamila Durczoka, pozwali byłego szefa "Faktów". Za słowa komentujące uprawiane przez nich dziennikarstwo.

Aktualizacja: 06.07.2015 18:49 Publikacja: 06.07.2015 18:13

Kamil Durczok

Kamil Durczok

Foto: Fotorzepa/Magdalena Jodłowska

Sylwester Latkowski, Michał Majewski, Olga Wasilewska i Marcin Dzierżanowski, autorzy tekstów dotyczących Kamila Durczoka, pozwali dziennikarza za słowa, jakie padły na antenie TOK FM w lutym tego roku, po opublikowaniu przez "Wprost" kontrowersyjnych materiałów.

Zamieszczone w tygodniku teksty sugerowały, że Kamil Durczok dopuszcza się w pracy molestowania seksualnego podwładnych i mobbingu. nazwisko szefa "Faktów" w nim nie padało, ale opisywany był jako "bar­dzo po­pu­lar­na twarz te­le­wi­zyj­na, szef ze­spo­łu w jed­nej ze sta­cji". W kolejnym materiale dziennikarze opisywali, że Durczok przebywał w mieszkaniu kobiety, u której policja znalazła narkotyki, materiały pornograficzne i gadżety seksualne.

Po opublikowaniu tych tekstów Kamil Durczok oświadczył, ze nigdy nie molestował żadnej kobiety, choć przyznał, że bywa w pracy cholerykiem. Były szef "Faktów" stwierdził na antenie radia TOK FM, że Sylwester Latkowski, Michał Majewski, Olga Wasilewska i Marcin Dzierżanowski "uprawiają potworny rodzaj dziennikarstwa, które porównać można do wojny hybrydowej prowadzonej przez Putina na Krymie".

Za te słowa Latkowski, Majewski i Wasilewska - byli już dziennikarze tygodnika - oraz wciąż publikujący tam Marcin Dzierżanowski pozwali Kamila Durczoka. Twierdzą, że naruszył on ich dobra osobiste i domagają się przeprosin na antenie TOK FM.

Wcześniej Kamil Durczok pozwał zarówno autorów dyskredytujących go tekstów, jak i wydawcę "Wprost". Domaga się przeprosin od wydawcy, redaktora naczelnego i każdego z dziennikarzy z osobna, a jego roszczenia finansowe wynoszą 9 milionów złotych.

Reklama
Reklama

Przeprowadzona w lutym i kwietniu tego roku w TVN kontrola Państwowej Inspekcji Pracy przyniosła efekty korzystne dla Kamila Durczoka. Dwie inspektorki, które ją prowadziły, w dokumencie pokontrolnym w ogóle nie wspominają o rzekomym molestowaniu seksualnym ani o mobbingu. W wyniku kontroli dokumentów i rozmów z pracownikami TVN PIP dopatrzyła się jedynie uchybień w regulaminie, który nie reguluje dostatecznie precyzyjnie wynagrodzeń za prace w godzinach nocnych.

Policja
Nietykalna sierżant „Doris”. Drugie życie tajnej policjantki
Kraj
Podcast „Rzecz w tym”: PiS w ogniu wewnętrznych wojen
Kraj
Do kiedy wysłać prezenty, żeby dotarły przed świętami? Poczta Polska podała daty
Warszawa
Kolejne dziesiątki milionów w remont Sali Kongresowej. Termin otwarcia się oddala
Kraj
Czeski RegioJet wycofuje się z przyznanych połączeń. Warszawa najbardziej dotknięta decyzją
Materiał Promocyjny
Działamy zgodnie z duchem zrównoważonego rozwoju
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama