Choć oczywiście się pojawia. W najbardziej intrygującej formie w Dużym Formacie „Gazety Wyborczej". Wojciech Orliński pisze o bardzo bogatych z domu, którzy chcą żyć, mieszkać i kochać się jak „zwykli ludzie", bo bieda jest cool. A co to ma wspólnego z Grecją? - taki artystyczny epizod w biografii ma tytułowa studentka z Grecji, obecnie żona Janisa Warufakisa, byłego już ministra finansów.
Czołówką „Rzeczpospolitej" jest „Frankowa bitwa o głosy". Na drugiej stronie Waldemar Grzegorczyk komentuje to jako ściganie się Platformy Obywatelskiej z PiS na obietnice. „Programy obu partii tuż przed wyborami stają się tak poważne, że nie wiadomo, komu kibicować. Albo raczej kogo się bać" - pisze komentator.
Szwajcarski temat na pierwszej stronie ma „Gazeta Wyborcza". Jest tam też komentarz, sugerujący, że posłowie PO „w końcu pokazali sensowne rozwiązanie dla frankowiczów. Ale niestety, z pomocy będzie mogła skorzystać tylko co dziesiąta rodzina zadłużona w obcej walucie". To, zdaniem autorki, i tak „jedna z lepszych propozycji dla frankowiczów", jakie się dotychczas pojawiły.
W naszej gazecie także pierwszy prawie od ćwierćwiecza wywiad, jakiego udzielił Janusz Nosek, obecnie generał, były szef kontrwywiadu wojskowego i cichy bohater ostatniej odsłony afery taśmowej. Broni szefa MON. „W czasie naszego krótkiego spotkania [z Ryszardem Kaliszem] nie wyraziłem jakichkolwiek podejrzeń dotyczących ministra Siemoniaka. Po prostu SKW nigdy takich podejrzeń nie miała i nie ma ich także dziś" - mówi generał Andrzejowi Stankiewiczowi.
Godne polecenia w „Rz" są także teksty: „Patroni z PRL zostają" („Ta kadencja Sejmu jest trzecią, w której nie udało się przyjąć ustawy dekomunizującej nazwy ulic i placów") oraz rozmowa z ekonomistą Paulem Dembinskim o błędach współczesnej zachodniej gospodarki rynkowej pod wiele mówiącym tytułem „Rodzina lekiem na kryzys". „W całej historii i dziś w trzech czwartych świata gospodarstwo domowe jest jednym z motorów gospodarki. Tam się produkuje, konsumuje, naprawia. Na Zachodzie, ale i w ostatnich 25 latach w Polsce, te funkcje gospodarstwa domowego zanikają. (..) Ale ta tkanka społeczna zaczyna się znowu ożywiać. (...) Ludzie, gdy nie mają co jeść, idą do brata, wuja czy babci. Pod warunkiem, że znają jeszcze ich adres" - mówi Dembinski.