PIP najwięcej umów, które powinny być umowami o pracę, zakwestionowała w budownictwie, przetwórstwie przemysłowym i gastronomii.
Stanisław Gomułka, główny ekonomista BCC, były wiceminister finansów
Skala stosowania tzw. umów śmieciowych jest w Polsce wyjątkowo duża. Odnotowała to również Komisja Europejska. Aby ograniczyć niestety często nadużywanie takiej formy zatrudnienia, równocześnie nie rujnując elastyczności rynku pracy, trzeba skupić się na dwóch rozwiązaniach.
Po pierwsze, państwo powinno zreformować archaiczny kodeks pracy, który nijak się ma do współczesnego rynku pracy. Umowa o pracę powinna być zdecydowanie bardziej elastyczna. Obecnie koszty związane z zatrudnieniem i zwolnieniem pracownika są dla przedsiębiorcy zbyt wysokie, dlatego firmy unikają tego typu kontraktów, wybierając umowy cywilnoprawne. Uelastycznienie prawa pracy i zmniejszenie kosztów oraz ryzyka dla firm będzie zachętą i sprawi, że pracodawcy będą chętniej zatrudniać na umowę o pracę.
Po drugie, należy podnieść kwalifikacje osób wchodzących na rynek pracy. Niestety spora grupa młodych pracowników wręcz zabiega o zatrudnienie na tzw. umowę śmieciową, aby nie płacić składek ubezpieczeniowych i w ten sposób podnieść swoje mizerne dochody. Podniesienie ich kwalifikacji sprawi, że będą one zarabiać więcej i tego typu praktyki zostaną ograniczone.
Aleksander Łaszek, główny ekonomista fundacji Forum Obywatelskiego Rozwoju
Jednym z bodźców do nadużywania umów cywilnoprawnych jest brak ich oskładkowania. Pracodawca i pracownik, mając do wyboru umowę, od której ponad jedną trzecią będą musieli odprowadzić do ZUS i urzędu skarbowego oraz umowę bez tego ciężaru, z oczywistych względów będą chętniej wybierali tę drugą możliwość. Dlatego rozwiązaniem tego problemu jest obłożenie równymi składkami wszystkich umów. Uważamy, że o umowie powinien decydować jej ekonomiczny sens, a nie różnice w opodatkowaniu czy oskładkowania. Tak duże różnice w obciążeniach podatkowo-składkowych zaburzają konkurencję (podobnie zresztą jak szara strefa). Jeżeli chcemy wprowadzać preferencje, to nie powinny one dotyczyć określonego typu umów, ale osób o najniższej produktywności (zarobkach), którym przy obecnej wysokości podatków podejmowanie legalnej pracy może się nie opłacać. Dobrym rozwiązaniem byłoby ponadto wprowadzenie czasu wypowiedzenia uzależnionego wyłącznie od okresu pracy, niezależnie od rodzaju umowy. Widzimy też potrzebę ułatwienia pracodawcom rozwiązywania umów, co zachęci do zatrudniania pracowników na etat.
Grzegorz Maliszewski, główny ekonomista Banku Millennium
Przede wszystkim jestem krytyczny wobec nazywania wszystkich umów cywilnoprawnych umowami śmieciowymi. To sugeruje ich toksyczny charakter, a tak nie jest. Problemem jest nadużywanie tej formy zatrudnienia w celu osiągnięcia korzyści kosztowych, co samo w sobie złe być nie musi, ale balansuje na granicy prawa i wykorzystuje słabszą pozycję pracownika, co jest naganne. Dążyć należałoby zatem do wyeliminowania patologicznych sytuacji i nadużyć. Taka forma zatrudnienia może się sprawdzić, kiedy ktoś chce dorobić lub podjąć pracę sezonową, z założenia krótkookresową. Należy jednak wyeliminować lub znacznie ograniczyć takie rozwiązania, kiedy firma zatrudniająca przedsiębiorcę jest jedynym zleceniodawcą, a dochód z tej umowy jest jedynym źródłem przychodu dla zleceniobiorcy. Należałoby spojrzeć na ten problem systemowo i ograniczenie stosowania umów cywilnoprawnych połączyć z liberalizacją kodeksu pracy, co wiązałoby się z odebraniem części przywilejów dotychczasowym pracownikom etatowym. Warto zastanowić się też nad formułą działania związków zawodowych, które zamiast uporczywej ochrony miejsc pracy bardziej zorientowane powinny być na promocję zatrudnienia.