– Tradycja piwna to poważna sprawa, której nie da się porównać z tą w innych branżach – zapewnia Andrej Chovanec, dyrektor marketingu i członek zarządu Browaru Pilsweizer. – Kiedy w 2005 r. kupiliśmy z ojcem Browar Grybów, wiedzieliśmy, że trend reaktywacji regionalnych browarów zawita również do Polski, podobnie jak się to stało w końcu lat 90. w Czechach – dodaje.
Nie tylko lagery
Dla warzelni w Siołkowej w Małopolsce przełomowy był 2014 r. Udało się wówczas jej właścicielom nie tylko znacznie zwiększyć obroty, ale i po raz pierwszy wypracować zysk netto.
Dla dawnego Browaru Grybów udany był także rok 2015. – Wzrost obrotów znów przekroczył 50 proc. Udało nam się też osiągnąć symbolicznie ważny dla nas poziom 10 tys. hektolitrów sprzedanego piwa – mówi Andrej Chovanec.
Pierwsze lata nie były łatwe dla Pilsweizera. Andrej Chovanec wspomina, że zaczynali nawet nie od zera, ale od dużego minusa. Opinia o Browarze Grybów była wówczas fatalna.
Dlaczego się udało? Maciej Chołdrych, ekspert piwny i właściciel firmy Piwoznawcy.pl, powiedział w rozmowie z „Rzeczpospolitą", że wprawdzie dawny Browar Grybów nie eksperymentuje – jak modne mikrowarzelnie rzemieślnicze – z mocno chmielonymi stylami piwa typu AIPA czy IPA, broni się jednak wysoką jakością piw i potrafi zadbać o rozgłos dzięki aktywności marketingowej.