Minister Waszczykowski miał wziąć udział w panelu dotyczącym 25 rocznicy podpisania traktatu o dobrym sąsiedztwie między Polską a Niemcami. Panel miał być wstępem do uroczystych obchodów tej rocznicy.
Szef polskiego MSZ tłumaczył, że po dyskusji w Sejmie dotyczącej audytu rządów PO-PSL wróćił do domu o 2 nad ranem, a o 6 miał samolot do Berlina.
- I po co miałem lecieć? Żeby wystąpić 15 minut w niemieckiej telewizji?- pytał. Przyznał też, że nie odpowiadała mu formuła berlińskiego spotkania. Jak stwierdził, był nastawiony na konferencję, a spotkanie miało formę "telewizyjnego show".
W "show" w Berlinie głos zabrali między innymi szef niemieckiej dyplomacji Frank-Walter Steinmeier oraz przewodniczący Komisji Europejskiej Jean-Claude-Juncker. W telewizyjnym studiu przygotowane było krzesło dla szefa polskiego MSZ, które tuż przed programem trzeba było wynieść.
Znawcy protokołu dyplomatycznego uważają, że decyzja Waszczykowskiego była dużym afrontem wobec Niemców, zwłaszcza że nie podał on przyczyny swojej nieobecności.