Na jednej z ogólnopolskich imprez odbył się w ubiegłym tygodniu z udziałem publicystów i przedstawicieli dużego biznesu panel o patriotyzmie gospodarczym. Faktycznym tematem był jednak sąd nad planem Morawieckiego. Planu swojego szefa bronił minister Jerzy Kwieciński, był w tym jednak dość odosobniony. Moja teza o tym, że Mateusz Morawiecki kontynuuje dzieło swych wielkich poprzedników z czasów Królestwa Polskiego i II Rzeczypospolitej, wprawiła salę w zdumienie, a nawet rozbawienie.
Jednak jeśli porównamy Strategię Odpowiedzialnego Rozwoju (SOR) z podobnymi planami ministra skarbu Królestwa Polskiego Franciszka Ksawerego Druckiego-Lubeckiego oraz ministra rządów II RP Eugeniusza Kwiatkowskiego, znajdziemy wiele punktów wspólnych. Również pozycja, jaką w administracji publicznej zajmowali wyżej wymienieni, w sposób naturalny skłania do porównań z obecną pozycją wicepremiera, ministra finansów i rozwoju.
Liberalnych publicystów i żyjących dniem dzisiejszym menedżerów nie przekonuje wizja ciągłości idei i praktyki polityki gospodarczej Rzeczypospolitej ostatnich 200 lat, ale wydaje się ona ewidentna.
Drucki-Lubecki był ministrem skarbu przeszło dziewięć lat. Kiedy w 1821 r. obejmował stanowisko, skarb był na skraju bankructwa. Car Aleksander I zagroził wcieleniem Królestwa Polskiego do cesarstwa rosyjskiego, jeśli równowaga budżetowa nie zostanie przywrócona.
Na początku XIX w. w dziedzinie ekonomii politycznej zyskiwały popularność poglądy Adama Smitha. W Królestwie Polskim również nie brakowało zwolenników wprowadzenia wolnego rynku opartego na rozwoju drobnego wytwórstwa rzemieślniczego. Drucki-Lubecki ich nie podzielał, zdecydowanie opowiadając się za rolą państwa w gospodarce.