Do ataku doszło w piątek, celem była baza w Rumalyn położona w północno-wschodniej Syrii — poinformował agencję Reutera jeden z amerykańskich urzędników. Jak dotąd nikt nie przyznał się do ataku, ale za podobnymi uderzeniami w przeszłości stały proirańskie bojówki — dodało źródło agencji. 
    Początkowo wojsko amerykańskie oszacowało, że w ataku dronów nie było żadnych ofiar, jednak bardziej szczegółowa analiza wykazała, że część personelu bazy odniosła drobne obrażenia, w tym zatrucie dymem. Niektórzy członkowie personelu zostali też - dodał urzędnik - przebadani pod kątem urazów mózgu.