Rosja rok po inwazji na Ukrainę. Zupełnie jakby nie było wojny

Zginęło 100 tysięcy ludzi, 20 tysięcy zostało zatrzymanych za sprzeciw wobec najazdu, prawie milion uciekł za granicę przed mobilizacją. I wszystko zostało tak, jak było.

Publikacja: 24.02.2023 03:00

Wszędzie dominuje ta zwykła Rosja. Nie jest za ani przeciw. Po prostuje żyje, jakby nic się nie stał

Wszędzie dominuje ta zwykła Rosja. Nie jest za ani przeciw. Po prostuje żyje, jakby nic się nie stało. Na zdjęciu: moskiewska ulica

Foto: afp

Czytaj więcej

Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 366

W ciągu ostatniego roku w Rosji nie doszło do żadnych znaczących zmian w ustroju państwa, systemie władzy czy choćby w ważnych ustawach. Nie były potrzebne, maszyneria była przygotowana wcześniej i zadziałała bez zarzutu.

– To nie tak, że któregoś ranka Putin wstał lewą nogą (…). Myślę, że to zaczęło się jeszcze po jego powrocie na stanowisko prezydenta w 2012 roku. Ale wszystko odbywało się płynnie i stopniowo. To, co obecnie widzimy w Rosji, to klasyczny, personalistyczny reżim autorytarny – wyjaśnia „Rzeczpospolitej” politolog Władimir Gelman.

Krok po kroku

Kreml całkowicie panuje nad „przestrzenią polityczną”. Partie formalnie opozycyjne nawet już nie udają (jak bywało wcześniej) opozycyjności, trudno je odróżnić od rządzącej, putinowskiej Jednej Rosji.

Nigdzie też nie słychać głosów sprzeciwu, o co dba cenzura. Cały jej aparat (czyli „Roskomnadzor” formalnie tylko nadzorujący i licencjonujący sferę łączności), który zmiażdżył w ciągu roku wszystkie niezależne wydawnictwa i opadł ciężką czapą na internet, tworzony był stopniowo, w ciągu lat. To samo z pełnomocnictwami przeróżnych służb mundurowych, które powolutku, krok po kroku, rozszerzano. A teraz patrol policji ma prawo zatrzymać na ulicy, zażądać odblokowania telefonu i przejrzeć wszystkie zapisane wiadomości, kontakty i czaty.

Podobnie z całym aparatem państwowym, którego rozkaz Putina do ataku na Ukrainę zastał w pełnej gotowości do represjonowania niezadowolonych i nieposłusznych. Za różnego rodzaju przewinienia związane ze sprzeciwem wobec wojny zatrzymano w ciągu roku około 20 tysięcy osób. Większość za jednoosobowe pikiety, malowanie haseł antywojennych, wreszcie – za posty na internetowych forach. Przygotowywany od dawna system internetowej cenzury zadziałał jak dobrze naoliwiona maszyna, wyłapując internautów nieodpowiednio komentujących różne wiadomości o wojnie lub – co gorsze dla oskarżonych – samodzielnie zamieszczających posty o rosyjskich mordach w Buczy czy Irpieniu.

Czytaj więcej

Panoptikon Aleksandra Łukaszenki. Niewidzialny strażnik reżimu widzi i słyszy wszystko

– Ale nie przesadzajmy, to nie GUŁag, nie można tego nawet porównywać z dawnymi czasami – podsumowuje jeden z publicystów zarówno zasięg aresztów, jak i milionową emigrację z kraju – największą w najnowszej historii Rosji.

Zadowalająca propaganda

Oprócz zablokowania internetowych stron wszystkich niezależnych wydań rosyjskich, 600 ukraińskich (zarówno po ukraińsku, jak i po rosyjsku) oraz wszystkich zachodnich mediów, zablokowano też 12 tysięcy różnych haseł w rosyjskich wyszukiwarkach internetowych. Teraz, gdy ktoś spróbuje znaleźć informacje z Ukrainy, to dostanie tylko wiadomości o sukcesach rosyjskiej armii.

Ale nie nad wszystkim udało się zapanować, działają jednak połączenia VPN umożliwiające korzystanie ze stron zablokowanych na terenie Rosji. Oczywiście tylko tym, którzy tego chcą. Przytłaczająca większość zadowala się telewizją, a właściwie kremlowską propagandą w telewizji.

– To, co oglądamy obecnie, to nie są żadne masowe represje, lecz dążenie władz, by za pomocą represji zastraszyć znaczną część tych, którzy są niezadowoleni z sytuacji w kraju. No i cóż, należy przyznać, że ta strategia Kremla daje rezultaty, bowiem nie widzimy żadnych poważnych wystąpień przeciw temu, co się dzieje – podsumowuje Gelman.

Wyszlifowany system

Takie „punktowe represje” (najczęściej przeciw znanym w poszczególnych środowiskach aktywistom czy choćby poszczególnym osobom z tych środowisk) są już znakiem firmowym policji politycznej Putina. Unika ona jak ognia masowych aresztów (za wyjątkiem dużych manifestacji), zadowalając się pojedynczymi represjami (zatrzymaniami, aresztami, napadami i pobiciami), które jednak mają zastraszyć jak największą liczbę osób.

Czytaj więcej

Jerzy Haszczyński: Nie od razu Putina pokonano

System szlifowany nieomalże od początku jego rządów przeszedł test w latach 2011–2012, gdy Rosją wstrząsnęły wielotysięczne manifestacje przeciw fałszowaniu wyników wyborów i przeciw samemu Putinowi. Obecnie działa bez zarzutu. Dlatego najwyższe wyroki dostają działacze opozycji. Po osiem lat więzienia za „dyskredytację armii”, gdy w Rosji taki sam wyrok można dostać za zabójstwo.

Precyzyjne represje, cisza i spokój. Ale jest, cały czas jest ta inna Rosja.

Siedzieć cicho

– Mam 54 lata, jestem niestarą kobietą, która nagle ocknęła się w kraju, którego nie zna. Nie zgadzam się z tą wojną, a ludzie wokół gapią się w telewizory i wierzą (w to, co im stamtąd mówią – przyp. red.). Odnoszę wrażenie, że żyję w jakimś filmie, horrorze, gdzie wokół chodzą stada zombi – mówi Łarisa mieszkająca pod Moskwą.

Wielu takich jak Łarisa dopada poczucie beznadziei, strach, cierpią na depresję. Ludzie próbują odcinać się od rzeczywistości, często jedynym wyjściem jest ucieczka za granicę.

– 2022 rok przeżyłam w przerażeniu, strachu i trwodze. Najstraszniejsza była powszechna zgoda na SWO („specjalna wojenna operacja” – oficjalna nazwa najazdu na Ukrainę – przyp. red.). Mam 59 lat, wszyscy wokół robią na drutach skarpetki (dla żołnierzy), zbierają pomoc dla zmobilizowanych, robią „okopowe świeczki” (świeczki robione z pustych puszek, służące do ogrzewania się żołnierzy w okopach – przyp. red.). I nikt nie pyta, po co my, Rosjanie, najechaliśmy Ukrainę. Nie mam już świąt, Wielkanocy, Nowego Roku. Nie mam nawet ochoty nakrywać świątecznego stołu, ozdabiać choinki. Tylko oczekiwanie i strach – opowiada Olga.

– To był najstraszniejszy rok w moim życiu. Poczucie bezradności, stała trwoga. Nie mam z kim porozmawiać, wyrzucić z siebie, ani z bliskimi, ani z kolegami, dlatego że większość z nich jest jeb... Wojskowi zbrodniarze ukradli mi przyszłość, i moich dzieci – takich opowieści napływa z Rosji mnóstwo.

Czytaj więcej

Z Rzeczpospolitą tak, z Rosją nie. Jak wojna zmieniła stosunek Ukraińców do Polaków

– Większość z tych, którzy nie zgadzali się na to, co się dzieje, albo opuściła kraj, albo pozostała, lecz stara się siedzieć cicho i się nie wychylać. Strategia, którą można nazwać „polityką strachu” z punktu widzenia Kremla okazała się udaną – mówi Władimir Gelman.

Wszędzie więc dominuje ta zwykła Rosja. Nie jest za ani, ani przeciw. Po prostuje żyje, jakby nic się nie stało. Miasta oświetlone, tętniące życiem, girlandy świateł w śródmieściach, centra handlowe pełne. Sankcje istnieją gdzieś obok, w innym świecie. W sklepach półki są pełne. Jeśli nawet czegoś brakuje, to mało kto to zauważa.

Im dalej od granicy

Nigdzie nie widać wojny – poza obwodami graniczącymi z Ukrainą. Tam od ostrzałów trwających od pierwszego jej dnia zginęło już ponad 40 osób i rozbito ponad 700 budynków.

– My żyjemy w innym kraju, w Moskwie nie rozumieją, co tu się dzieje – mówią mieszkańcy Biełgorodu, odległego od ukraińskiego Charkowa o 60 kilometrów. Wraz z pojawianiem się w ukraińskiej armii coraz większej ilości uzbrojenia jego mieszkańcy płacą za każdy rosyjski ostrzał domów Charkowa – Ukraińcy natychmiast odpowiadają z dział, strzelając po pozycjach rosyjskich wojsk. Oczywiście, obrywają cywile. Tak jak i w Charkowie.

Czytaj więcej

Ppłk rez. Maciej Korowaj: Siła Rosji oparta jest na strachu

Im dalej od granicy, tym mniej odczuwa się wojnę. „Żyjemy sprzedając sprzęt z Niemiec, Kazachstanu – jak dostarczali je na składy, tak i przywożą. Czasami trafiają się towary bez rosyjskich etykiet, ale żeby nie dało się przeczytać arabskich cyfr, to tego nie powiem – daje się” – pisze Michaił z Kazania.

Ministerstwo finansów jeszcze jesienią utajniło znaczną część informacji o budżecie. Jednak według szacunków różnych ekonomistów wydatki budżetowe przekroczyły w zeszłym roku o jedną trzecią zaplanowane.

Ale nie odbija się to na życiu Rosjan. Kreml ma bowiem zasoby. Rezerwy walutowe w chińskich juanach to dwa lata finansowania wojny, potem rezerwy złota – kolejny rok. Dopiero później zacznie się ograniczanie wydatków na sferę socjalną, spadek poziomu życia i nieuchronnie narastająca niepewność co do reakcji społeczeństwa.

Ale na razie wszystko toczy się zwykłym trybem. Jakby nie było wojny.

W ciągu ostatniego roku w Rosji nie doszło do żadnych znaczących zmian w ustroju państwa, systemie władzy czy choćby w ważnych ustawach. Nie były potrzebne, maszyneria była przygotowana wcześniej i zadziałała bez zarzutu.

– To nie tak, że któregoś ranka Putin wstał lewą nogą (…). Myślę, że to zaczęło się jeszcze po jego powrocie na stanowisko prezydenta w 2012 roku. Ale wszystko odbywało się płynnie i stopniowo. To, co obecnie widzimy w Rosji, to klasyczny, personalistyczny reżim autorytarny – wyjaśnia „Rzeczpospolitej” politolog Władimir Gelman.

Pozostało 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Konflikty zbrojne
Ukrainka w Izbie Reprezentantów USA. Czy poparła pomoc dla Ukrainy?
Konflikty zbrojne
Rusłan Szoszyn: Drugi front czy manewr Putina odwracający uwagę Ukraińców?
Konflikty zbrojne
USA kupiły poradzieckie samoloty od sojusznika Rosji. Nie jest jasne dlaczego
Konflikty zbrojne
Wojna Rosji z Ukrainą. Najeźdźcy prą naprzód. Zachodni eksperci wieszczą im „znaczne sukcesy”
Konflikty zbrojne
Izrael zbombardował Rafah, są ofiary. Trwają rozmowy o zawieszeniu broni
Materiał Promocyjny
Co czeka zarządców budynków w regulacjach elektromobilności?