– W Donbasie, gdzie Putin chętnie podbiłby resztę obwodu donieckiego. Na południu, w kierunku Dniepra. (…) Nie mam wątpliwości, że spróbują dokonać jeszcze jednego rajdu na Kijów – określał jeszcze w połowie grudnia ubiegłego roku w wywiadzie dla „The Economist” dowódca ukraińskiej armii, gen. Walery Załużny ewentualne kierunki rosyjskiego ataku.
Jednocześnie wtedy wyznaczył termin rosyjskiej ofensywy: „W lutym, marcu”.
Czytaj więcej
Ukraina dostanie pociski sięgające daleko w głąb zaplecza Rosjan. Czy zdąży przed ich natarciem?
– Potrzebują jeszcze minimum dziesięciu dni, by zebrać resztę rezerw. Zwożą amunicję konieczną do przeprowadzenia ataku, a jednocześnie na co dzień używają jej mniej. Skończyły się całodobowe ostrzały. Wnioskujemy, że oszczędzają, szykując ofensywę – mówił szef ukraińskiej administracji obwodu ługańskiego Serhij Hajdaj.
Ługańsk czy Donieck
I on, i zachodni analitycy wskazują rejon Kreminnej i Łymanu w zachodniej części obwodu jako najbardziej prawdopodobne miejsce nowego ataku.