Orchan Dżemal, Aleksandr Rastorgujew i Kirił Radczenko zginęli w zasadzce na drodze w pobliżu miejscowości Sibut w Republice Środowoafrykańskiej. Od początku roku w tym kraju działają rosyjscy najemnicy z firmy Wagner należącej do bliskiego Putinowi Jewgienija Prigożina.
Dziennikarze, we współpracy z jedną z organizacji miliardera emigranta Michaiła Chodorkowskiego, chcieli nakręcić film o najemnikach, którzy najpierw walczyli dla Kremla w Donbasie, później w Syrii, a w końcu trafili w środek Afryki. – Złapało ich z dziesięciu ludzi, którzy wyskoczyli z zarośli. Byli w turbanach, mówili po arabsku – wyjaśniał przedstawiciel lokalnych władz Marceline Yoyo. Dziennikarze zginęli na miejscu. Ale ich kierowca o dziwo przeżył ostrzelanie samochodu z zasadzki i to on poinformował władze o zabójstwie.
– Przedstawiciele sił bezpieczeństwa odradzali im podróż, bo już było ciemno, ale oni nie posłuchali – dodał Yoyo. Celem napadu miała być grabież.
Od momentu swego powstania w 1960 roku Republika Środkowoafrykańska wstrząsana jest wojnami domowymi. Ostatnia wybuchła w 2013 roku. Rząd centralny z siedzibą w Bangi kontroluje ok. 20 proc. kraju, pozostałe terytorium dzieli między siebie 14 różnych ugrupowań plemiennych. – Bandyckie napady i zabójstwa są plagą kraju. Ale ten przypadek jest bardzo dziwny, gdyż doszło do niego tam, gdzie uzbrojone grupy rzadko się zapuszczają. Pracownicy organizacji humanitarnych podróżujący tą drogą prawie nie stosują środków bezpieczeństwa – powiedział specjalista ds. Afryki z Human Rights Watch Lewis Medge.
Jednocześnie Michaił Chodorkowski poinformował, że Rosjanie zostali zastrzeleni, gdy ich samochód zatrzymał się na posterunku wojsk rządowych.