Formalnie prezydent jest zwierzchnikiem Sił Zbrojnych, znajduje się w rozdzielniku wszystkich tajnych służb, które rozsyłają najważniejszym osobom w państwie raporty wywiadowcze. Obsługą prezydenta zajmuje się w tym zakresie Biuro Bezpieczeństwa Narodowego. Sęk w tym, że zarówno Kancelaria Prezydenta, jak i BBN wiedzą tylko tyle, ile im powiedzą służby, które z kolei podlegają rządowi. I to jest największy problem rozwiązań przyjętych w konstytucji z 1997 r., według której zarówno w sferze obronności, jak i polityki zagranicznej rząd i głowa państwa mają współpracować, lecz treść tej współpracy zależy wyłącznie od dobrej woli obu stron. Nietrudno wyobrazić sobie zimną wojnę między ośrodkami władzy, w której prezydent byłby ślepy i głuchy, bo rząd odciął go od informacji, a jednocześnie mógłby się odgryzać, blokując wszelkie nominacje generalskie, awanse w armii etc. Brzmi znajomo?