Czy poseł powinien porządnie wyglądać? Można uciąć te dywagacje prostym stwierdzeniem: niech ocenią go jego wyborcy; skoro chcą, by w Sejmie reprezentował ich człowiek w swetrze i adidasach, to co komu do tego? Ale można też postawić sprawę bardziej pryncypialnie, bo poseł nie jest jedynie reprezentantem swoich wyborców, ale całego narodu. Tak mówi konstytucja, a wiedzą to nawet dzieci, bo przecież znane aktorki czytają im ją do snu.
Nowy poseł Koalicji Obywatelskiej, poznański aktywista miejski Franciszek „Franek” Sterczewski, zadebiutował w Sejmie w znoszonym obuwiu sportowym – mało reprezentacyjnym, a na pewno już niezbyt czystym. Jednych oburzyło już samo to, że nie był w lakierkach. Inni przypomnieli panu posłowi, że przetarcie brudnych butów naprawdę nie boli, i to niezależnie od tego, jakie te buty by nie były. Jeszcze inni dorzucili, że nie musi ich nawet czyścić zbyt często, bo przecież niecodziennie odbiera przed kamerami zaświadczenie o wyborze na posła.
Z drugiej strony wielu Polakom ta „stylówka” posła Franka się podoba. To przecież aktywista miejski, więc w czym ma chodzić po mieście? – pytają. Nie udawajcie naiwniaków – dodają – że postępowy polityk będzie chciał się wpasowywać w tradycyjny świat, z którym chce w Sejmie walczyć. I łatwo można zrozumieć ich radość, że obuwie Sterczewskiego tak mocno wielu zbulwersowało. To w końcu pierwszy postępowy cios wyprowadzony z samego serca systemu. Choć z drugiej strony, inni progresywni wyborcy, dworują sobie, że te brudne buty to miś na skalę postępowych możliwości Koalicji Obywatelskiej, skoro o jej nowoczesności mają świadczyć selfie z pociągu i tenisówki w Sejmie jednego posła...
Sam Franciszek Sterczewski celnie się odgryzł krytykom, pisząc na Twitterze, że „poseł potrzebuje wygodnych butów do chodzenia na spotkania z wyborcami”. I można powiedzieć, że w sumie o czym w ogóle jest ta dyskusja, skoro są w końcu ważniejsze kwestie dotyczące bycia posłem? A właśnie, że nie. To nie tylko błaha dyskusja o modzie, a dokładnie o tym, kim jest i kim powinien być poseł. I to miła odmiana, że dyskutujemy o podstawach, o tym, na czym ma polegać rola parlamentarzysty.
Tego nam brakowało w ostatnich czterech latach. Bo mimo, że to była burzliwa kadencja, z nocnymi głosowaniami i okupowaniem sejmowej mównicy, to role były proste i jasno określone. Właściwie mało kto się wyróżniał z tłumu. Dziś w Sejmie reprezentowanych jest więcej opcji ideowych – nie tylko jeśli chodzi o same listy, które uzyskały mandaty - przecież w ramach Lewicy, Koalicji Obywatelskiej czy Koalicji Polskiej mamy teraz po kilka różnych partii. Oby więc pojęcie „parlamentaryzmu” odzyskało znaczenie.