Polski prezydent jest trochę jak ten klient z „Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz", który do Bydgoszczy musiał jeździć, bo wszystkie sklepy bliżej miał już poobrażane. W wyniku nieustannych awantur PiS z Unią Europejską Andrzej Duda nie ma po co jeździć do Brukseli czy do Berlina, nie mówiąc o Paryżu. Żaden z tamtejszych przywódców nie będzie chciał robić politycznego prezentu przedstawicielowi tej władzy. Po to, by w kampanii zyskać trochę międzynarodowego poloru, Andrzej Duda musi się więc wybrać aż do Waszyngtonu. Do polityka, który podczas pandemii i ostatnich zamieszek przeciw brutalności policji, rasizmowi i niesprawiedliwości społecznej brutalnie usuwał z parku pokojową manifestację, by przejść samemu przez skwer i zrobić sobie zdjęcie pod kościołem.
Czy polskiemu wyborcy zdjęcia Trumpa i Dudy uśmiechających się do obiektywu wydadzą się teraz wystarczająco ważne, by opłacało się tracić ostatnie godziny kampanii na transatlantyckie loty? Jakie będą skutki tej kampanijnej wizyty w NATO i Unii Europejskiej?
Możliwe też, że pojawią się i inne obrazki z tej wyprawy – np. z manifestacji środowisk LGBT mających ochotę wykrzyczeć, co myślą o języku nienawiści wylewającym się z otoczenia walczącego o reelekcję szefa naszego państwa, który zresztą nie próbuje nawet za te słowa przeprosić czy też się od nich zdystansować.
Sojuszników ma się takich, jakich się wybierze – to nie rodzina. Pytanie, ile i w jakiej walucie każą sobie płacić za polityczne poparcie. A w rachunkach Donald Trump jest najlepszy. Właśnie przekonują się o tym Niemcy, których podliczył za zbyt niski procent PKB przekazywany na obronność, i ONZ, która ma za wysokie według prezydenta USA koszty eksploatacji i się nie amortyzuje. Jakiś krawacik z jego biznesowej walizeczki trzeba więc będzie kupić. Ale to już oczywiście po wyborach – jeśli pójdą po myśli obecnej władzy.
Prezydent ma naturalną, wynikającą z zajmowanego stanowiska, przewagę w sprawach polityki zagranicznej nad resztą kandydatów. W debacie jej nie wykorzystał. Czy uda mu się to w Waszyngtonie?