"CBA musi ponieść karę" – tę wypowiedź Sawickiej tygodnik wybija na okładkę. Zaskakująca to spowiedź, w której penitent żąda kary i to nie dla siebie. Ale przecież wiemy, że Sawicka, która wzięła 100 tys. łapówki, była tylko ofiarą demonicznego CBA, które zamiast tropić, produkuje przestępców. Jaka zresztą łapówka! To było proste dofinansowanie kampanii – mówi "Newsweekowi" Sawicka i reporterka przyjmuje to do wiadomości, bo nie jest przecież od dalszego męczenia już udręczonej przez CBA.
Przestępcą okazuje się nie ten, kto łapówkę bierze, ale ten, kto go na jej wzięciu złapał, gdyż – musimy wierzyć Sawickiej – to sprawa uczuć i "psychomanipulacji", której została poddana. Tylko człowiek bez serca nie uwierzy płaczącej kobiecie, która wie, że za chwilę musi zemdleć i zostać zawieziona do szpitala i która zawczasu przygotowała się na to. Dlatego Monika Olejnik pyta, czy uwodzenie podejrzanej jest właściwe, a nie – czy miało miejsce. A żeby nie było dwuznaczności, oto fragmenty wyznań zakochanej kobiety poczynionych cynicznemu uwodzicielowi, a podstępnie nagranych przez CBA:
"jeżeli tylko za friko, to to pieprzę (...) Ty mi nie mów (...) Ja zaczynam ten drugi wątek, bo jest coś do wzięcia (...) Kurwa mać, tyle mam układów wypracowanych i to wszystko w łeb weźmie, bo nie problem byłby, gdybyśmy my wzięli władzę (...) No, dojście zawsze jest (...) i kręcimy lód (...) żeby robić biznes z polityką, trzeba w ukryciu i tak dalej trzymać (...) w politykę się nie musicie mieszać, tylko kasę dajcie".
Pozostaje pytanie: czy gdyby Sawicka była z PiS, a CBA rządził kto inny, w oczach rzeczników opinii publicznej takich jak "Newsweek" czy "Wyborcza" okazałaby się uwiedzioną ofiarą, czy łapowniczką? I czy od dziś każdy przyłapany na przestępstwie będzie równoprawną stroną w sporze?
Skomentuj na blog.rp.pl/wildstein