Dziś na łamach „Rzeczpospolitej” prezentujemy pamiętniki 15-letniej uczennicy, która przeżyła miesiące grozy w 1981 i 1982 roku w czasie górniczych strajków na Śląsku, a potem procesu jej ojca. Przejmujące świadectwo pogardy, z jaką władza, mieniąca się robotniczą, traktowała zwykłych ludzi, którzy wystąpili w obronie swojej kopalni przed kohortami ZOMO. Przypomina skalę upokorzeń, jakie zafundowano ludziom pozbawionym sławy, która częściowo chroniła intelektualistów i znanych dysydentów.

Te wstrząsające zapiski trzeba by do znudzenia czytać młodym liderom SLD, którzy kilka dni temu wydali apel poparcia dla Wojciecha Jaruzelskiego z okazji rocznicy 13 grudnia. Grzegorzowi Napieralskiemu, który tak troszczy się dziś o ludzi pracy, i Wojciechowi Olejniczakowi, który na debatach w „Krytyce Politycznej” martwi się o los „wykluczonych”.

W kopalni Wujek w 1981 r. wykonawcy dekretu Jaruzelskiego wykluczali z życia lub z wolności. Młodzi liderzy SLD lubią podkreślać, że mieli siedem lat, gdy wprowadzano stan wojenny. Skoro tak, to może pomyślą o siedem lat starszej od nich dziewczynie, która miesiącami musiała się przyglądać, jak jej ojciec jest upokarzany przed trybunałem złożonym z pysznych sędziów stanu wojennego. Może by się zastanowili, co czuliby na miejscu córki górnika z Wujka? Czy mieliby siłę odwiedzać – jak ona – kolejne szpitale z pytaniem, czy nie leżą tu ranni górnicy? Albo gdyby patrzyli, jak wyrzucony z kopalni ojciec musi żebrać o jakąkolwiek pracę? Niech wytłumaczą to córce lidera strajku w Wujku. Niech jej powiedzą, dlaczego dziś są po stronie dyktatora, a nie jego ofiar.

Skomentuj na [link=http://blog.rp.pl/semka/2008/12/15/o-stanie-wojennym-trzeba-mowic-do-znudzenia/]blog.rp.pl/semka/[/link]