[wyimek][b][link=http://blog.rp.pl/ziemkiewicz/2010/05/17/gdzie-mamy-demokracje/]Skomentuj na blogu[/link][/b][/wyimek]

Prezydent Kwaśniewski, by zwiększyć szansę kandydata Cimoszewicza, oddzielił w czasie wybory parlamentarne od prezydenckich, PiS z LPR i Samoobroną tuż przed samorządowymi przywracały blokowanie list, przerabiały na swe potrzeby ordynację SLD z PSL… Aż musiał się w tej sprawie wypowiadać Trybunał Konstytucyjny, którego opinia, jak widać, jest do dziś ignorowana.

Gorączkowa krzątanina posłów PO, by w tempie superekspresowym, porównywalnym z pisaną na kolanie ustawą hazardową, wprowadzić jeszcze przed wyborami poprawkę mającą zwiększyć frekwencję, jest więc tylko kolejnym potwierdzeniem stosunku politycznych elit do zasad demokracji. Ale dobitnym. Wystarczyła uwaga Sławomira Nowaka, że wyższa frekwencja działa na rzecz PO, a niska na rzecz PiS, i partia rusza do akcji bez cienia zażenowania.

Oczywiście, PO może przegłosować wszystko, p.o. prezydent też szybkiego podpisu nie odmówi. A straszony „powrotem IV RP” elektorat przymknie oczy, jak przymykał je już wielokrotnie, powtarzając sobie, że tamci przecież też. Choć, o ile sobie przypominam, Donald Tusk nigdy nie obiecywał, że będzie „też”, przeciwnie, zapewniał, że jego rządy będą inne.

Swoją drogą nerwowość PO dowodzi, że zupełnie nie ufa ona dającym jej kandydatowi wysoką przewagę sondażom ani zapewnieniom sprzymierzonych mediów, że „wyborcy nie zgodzą się na powrót IV RP”. To godne pochwały. Najgorzej przecież to samemu uwierzyć we własną propagandę.