Gdy prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz będzie mogła odwołać dyrektora Muzeum, dlaczego PO nie miałaby zagarnąć z czasem i tego stanowiska?
Może obecny dyrektor Jan Ołdakowski dostanie propozycję akcesu do obozu rządzącego. W Krakowie dyrektorka jednego z muzeów w taki właśnie sposób uratowała swoją posadę. Jednak Ołdakowski, niedawno poseł PiS, a potem PJN, chyba na taki dyktat nie przystanie. Dopiero co w prasowym wywiadzie krytykował rząd Tuska.
Jeśli zaś nie dojdzie do wymuszonego transferu, ta zmiana kadrowa zapewne nastąpi. Może nie od razu, żeby nie przyznawać, że chodzi o coś więcej niż zwiększenie bieżącego wpływu warszawskiego samorządu na działającą na jego terenie placówkę. Smutne, że uczestniczy w procesie zmiany statutu rząd. Niedawno resort kultury uznawał muzea z takimi radami powierniczymi za zalecany model.
Powie ktoś: co w tym dziwnego? Partia rządząca ma prawo kontrolować wszystko na obszarze, na którym wygrała wybory, a najlepszy dyrektor nie powinien być dyrektorem dożywotnim. To zwykła kolej rzeczy.
Rzecz w tym, że Ołdakowski mógłby być z powodzeniem dyrektorem dożywotnim, chyba że sam, jak czasem zapowiadał, wziąłby się za nową muzealną przygodę. Takie imponujące kariery w muzealnictwie, także i polskim, to nic nadzwyczajnego.