Na przykład, co otworzę Internet, to ktoś próbuje mi obrzydzić Euro. Jedni oburzeni, że pieniądze poszły na stadiony, nie na żłobki, inni, że nie skończyliśmy autostrad, jeszcze inni, że skończyliśmy, ale zaraz się rozlecą. Brytyjczycy razem z Holendrami przekonują, że jestem rasistą, i nie daj Boże, żebym zaczął tłumaczyć, że nie jestem, bo to tylko świadczy o tym, że jestem, ale bardziej.
Każdy chce coś przy okazji Euro ugrać dla siebie. Co do Anglików, to mam taką tezę: oni nie mogą wybaczyć Polakom, że mamy lepszych hydraulików, murarzy, informatyków, że nasze dzieci mówią po angielsku pół roku po osiedleniu w Anglii, a niektórym tubylcom na opanowanie własnego języka życia nie starcza. Dlatego robią z nas dziki, rasistowski kraj. I jeszcze ze strachu, że odpadną w pierwszej rundzie.
Ciekawe, że np. w Niemczech praktycznie nie ma negatywnych opinii na temat organizacji mistrzostw. Może Niemcy w przeciwieństwie do kilku innych krajów Europy przyjęły do wiadomości, że Polska leży w Europie? I nie boją się, że odpadną. Kto wie? Tak tylko hipotetycznie pytam.
Solidarni 2010 wzywają, bym w czasie Euro pamiętał o Smoleńsku i o suwerenności narodowej, której zagraża przemarsz Rosjan ulicami Warszawy. Nie wolno mi się cieszyć, a jeśli już, to na ćwierć gwizdka, trochę sobie folgując po triumfie nad Rosją # triumfie na ulicach Warszawy, ma się rozumieć, bo kogo tam mecz obchodzi...
A mnie mecze obchodzą. Jestem dumny, że żyję w wolnym kraju, w którym każdy może głosić poglądy, z którymi się nie zgadzam. Ale nie mam zamiaru poddawać się ani zagranicznym ignorantom, którzy wypisują brednie na temat Polski i Ukrainy, ani rodakom, którzy chcą mi popsuć imprezę, o której pokolenia Polaków mogły tylko marzyć. Jedni zapatrzeni w "Zachód" wspólnie z Anglikami będą tropić antysemitę, inni gonić Ruska z ulic Warszawy.