Z Holendrami nasi piłkarze głównie patrzyli jak grają przeciwnicy, którzy rzadko dawali nam piłkę. Tym razem to my prowadziliśmy grę, musieliśmy organizować akcje ofensywne, przygotowywać atak pozycyjny, co nie jest naszą silną stroną.
Przez pierwsze pół godziny nie dawaliśmy sobie z tym rady, w dodatku spotkało nas nieszczęście w postaci rzutu karnego. Jan Bednarek sfaulował przeciwnika w sposób widoczny tylko dla sędziego, straciliśmy bramkę, ale nie wiarę. Z każdą kolejną minutą Polacy prezentowali się lepiej. Wystarczyło przyśpieszenie akcji, wymiana pozycji między Kamilem Jóźwiakiem a Kamilem Grosickim żeby gospodarze zaczęli częściej myśleć o obronie niż atakowaniu.