Z Holendrami nasi piłkarze głównie patrzyli jak grają przeciwnicy, którzy rzadko dawali nam piłkę. Tym razem to my prowadziliśmy grę, musieliśmy organizować akcje ofensywne, przygotowywać atak pozycyjny, co nie jest naszą silną stroną.
Przez pierwsze pół godziny nie dawaliśmy sobie z tym rady, w dodatku spotkało nas nieszczęście w postaci rzutu karnego. Jan Bednarek sfaulował przeciwnika w sposób widoczny tylko dla sędziego, straciliśmy bramkę, ale nie wiarę. Z każdą kolejną minutą Polacy prezentowali się lepiej. Wystarczyło przyśpieszenie akcji, wymiana pozycji między Kamilem Jóźwiakiem a Kamilem Grosickim żeby gospodarze zaczęli częściej myśleć o obronie niż atakowaniu.
Przewaga przyniosła nam bramkę Kamila Glika po rzucie rożnym. Gola na 2:1 strzelił również głową Grosicki z podania Macieja Rybusa. Wejście na boisko Edina Dżeko nie odmieniło sytuacji Bośniaków. Atakowali, ale rzadziej niż my i nieskutecznie. Wygraliśmy zasłużenie.
W porównaniu z meczem z Holandią Jerzy Brzęczek dokonał aż pięciu zmian w wyjściowej jedenastce. Wojciecha Szczęsnego zastąpił Łukasz Fabiański, Bartosza Bereszyńskiego na lewej obronie Maciej Rybus, Mateusza Klicha w środku pomocy Jacek Góralski, Sebastiana Szymańskiego na bocznej pomocy Kamil Grosicki a Krzysztofa Piątka w ataku Arkadiusz Milik.
Gra wyglądała lepiej nie tylko ze względu na przeciętne umiejętności Bośniaków, ale na sposób prowadzenia meczu przez Polaków. Znowu dobrze zaprezentował się Kamil Jóźwiak, starą dobrą formę pokazał Kamil Grosicki, bardzo przekonująco wypadł Maciej Rybus, a bodaj najlepiej zagrał Jacek Góralski.