Bezmyślność naszego państwa, które zapomniało skazać ich na dożywocie – zamieniając im karę śmierci na 25 lat więzienia – nie może narażać na niebezpieczeństwo jego obywateli.
Nie powinniśmy wszak być królikami doświadczalnymi, na których zwyrodnialcy testować będą swój stopień zresocjalizowania. Pierwsza ich ewentualna ofiara będzie rachunkiem wystawionym politykom. Tyle że nie zapłacą go oni, ale rodzice jakiegoś zamordowanego i zgwałconego dziecka czy mąż pozbawionej życia żony.
W tej sprawie wszyscy lewicowi obrońcy „ludzkiego traktowania" przestępców powinni na szali zważyć dwie rzeczy. Na jednej ich winy, zagrożenie, jakie stwarzają i niechlujność ustawodawcy, który powinien skazanym na śmierć – jeśli rzeczywiście musieliśmy już zlikwidować tę karę – zamienić ją na dożywocie. Na drugiej bezpieczeństwo obywateli i ewentualne ofiary.
Jeśli zrobią to uczciwie, ich opowieści o prawach człowieka i pozbawianiu praw obywatelskich zbrodniarzy stracą nieco swoją atrakcyjność i wewnętrzną spójność.
By nie być gołosłownym. W ciągu najbliższych pięciu lat na wolność wyjść może około 100 osób, skazanych za najgorsze przestępstwa. Między nimi Mariusz Trynkiewicz, „szatan z Piotrkowa", pedofil, morderca czterech chłopców mających od 11 do 13 lat. Mury więzienia opuści też Leszek Pękalski, „wampir z Bytowa". Oskarżony o 17 zabójstw. Pierwszy z nich mówił przed sądem, że po wyjściu na wolność – a stanie się to w przyszłym roku – wciąż będzie zabijał. Drugi przyznał się do 90 morderstw.