Można nawet odnieść wrażenie, że czekaliśmy na niego jak na zbawcę i tylko jakimś niezrozumiałym splotem pechowych zdarzeń należy wytłumaczyć fakt, że do tej pory pomijano tę kandydaturę na selekcjonera. A przecież, jak można wywnioskować z opinii byłych piłkarzy, trenerów i dziennikarzy, to kandydat idealny. Nawet Janowi Tomaszewskiemu się podoba, a to już powinno zapalić nam czerwone światło.

Podobne nastroje panowały w Polsce latem ubiegłego roku, kiedy ówczesny prezes PZPN Grzegorz Lato ogłosił, że następcą Franciszka Smudy będzie Waldemar Fornalik. U nas z nadzieją wita się każdego kolejnego selekcjonera, ponieważ jego poprzednik odchodzi przegrany.

Praca z reprezentacją Polski nie polega na uczeniu zawodników gry w piłkę. To robią ich trenerzy klubowi, zresztą głównie za granicą. Selekcjoner ma mieć dobre oko, wizję, charakter i autorytet. Musi umieć współpracować z zawodnikami, którzy na boisku osiągnęli więcej od niego. Nie powinna przerażać go Warszawa, 200 dziennikarzy na konferencji i Monika Olejnik w studiu. Jeśli już da sobie z tym wszystkim radę, może zająć się piłką nożną.