Czytaj więcej:
Zwolnienie szefów stadnin koni arabskich w Janowie Podlaskim i Michałowie nie ma najmniejszego merytorycznego uzasadnienia. Marek Trela i Jerzy Białobok to znakomici hodowcy, ich osiągnięcia są niepodważalne. Stadniny, którymi kierowali, osiągały dobre wyniki finansowe nie tylko w związku z hodowlą, lecz także inną działalnością gospodarczą, argument o braku talentów menedżerskich też odpada. O co więc chodzi?
Można podejrzewać, że o najzwyklejszy konflikt interesów pomiędzy hodowcami państwowymi a kilkoma prywatnymi. Ci pierwsi pilnowali jakości aukcji, ci drudzy chcieli, by ich konie były na najważniejszych aukcjach obecne i możliwie najlepiej eksponowane w katalogach. Związki niektórych z nich z Prawem i Sprawiedliwością nie są tajemnicą, znaleźli drogę do ucha ministra rolnictwa i stąd rewolucja.
Polska od lat słynie z hodowli koni arabskich, aukcja w Janowie to jedno z najważniejszych wydarzeń roku w tej branży. Pozycję buduje się przez lata, a stracić ją można w jednej chwili, gdy do koni dopuści się ludzi niekompetentnych i motywowanych prywatnym interesem.
Jeśli następnym krokiem w reformowaniu końskiej gospodarki będzie przejęcie kontroli nad Polskim Klubem Wyścigów Konnych przez ministra rolnictwa, może to oznaczać, że organizacja ta zostanie poddana politycznej presji, a jak to działa, widać już po odwołaniu dyrektorów z Janowa i Michałowa. Koń polski to może być wkrótce mało śmieszny kabaret.