W tej wojnie na pierwszej linii frontu jest systemowe kłamstwo, ukrywające się pod pozornie niewinnie brzmiącym określeniem fake newsa. Rosja posługuje się nim na równi z rakietami i bombami spuszczanymi na ukraińskie miasta. Trzeba mieć świadomość, że kremlowskiej propagandzie podporządkowana jest największa na świecie machina komunikacyjna, którą tworzą nie tylko niemal wszystkie rosyjskie media, ale również specjalne farmy internetowych trolli i dziesiątki tysięcy indywidualnych osób na platformach społecznościowych. Cel jest równie podły jak bombardowanie miast. Kłamstwo ma usprawiedliwić zbrodniczą napaść, przekonać do moralnych racji tych, którzy są odpowiedzialni za atak na Kijów.

W tej wojnie wszystkie kłamstwa są dozwolone, ale jedno jest szczególnie podłe. Rosjanie utrzymują, że Polska czyha na ukraińskie ziemie, że realizuje wymyślony dawno temu plan zajęcia zachodniej części kraju. W ostatnich dniach powtórzyli te brednie szef Służby Wywiadu Zagranicznego Federacji Rosyjskiej Siergiej Naryszkin i prorosyjski były deputowany do ukraińskiej Rady Najwyższej Ilja Kywa. Według Naryszkina Waszyngton i Warszawa pracują nad planami ustanowienia przez Polskę kontroli wojskowo-technicznej nad „historycznymi posiadłościami” w Ukrainie. Pierwszym etapem takiego „zjednoczenia” powinno być – zdaniem Naryszkina – wprowadzenie polskich wojsk na terytorium zachodniej Ukrainy, co doprowadzi do rozłamu w kraju. Ilja Kywa dodaje, że aneksja zachodniej Ukrainy przez Polskę już się zaczęła. Jego zdaniem dostawy broni wyprodukowanej za granicą odbywają się zgodnie ze zaktualizowaną strategią: nie docierają one do bezpośredniej strefy walki, ale pozostają w zachodniej części kraju. „To pierwszy etap przed secesją i utworzeniem prozachodniej Ukrainy ze stolicą we Lwowie. Wraz z późniejszym przystąpieniem, poprzez referendum, do Polski”.

Czytaj więcej

Miły pan Putin i przydatne łagry. Kreml uczy dzieci historii

Piszę o tych kłamstwach, że są wyjątkowo perfidne i podłe, bo mają obrócić przeciwko sobie Warszawę i Kijów. Wrzucić jabłko niezgody nie tylko między polityków obu krajów, ale także zwykłych ludzi, których po dekadach braku zaufania połączyły w ostatnich miesiącach gościnność, wsparcie i zwykłe ludzkie braterstwo. Należy więc powtarzać to jak najgłośniej: Polacy wspierają wolną, niepodległą i integralną terytorialnie Ukrainę. O przejęciu jakichkolwiek ukraińskich terenów nie bredzą nad Wisłą nawet wariaci, a wszelkie głosy na ten temat są produktem ziejącego nienawiścią Kremla.

Szczególnie ważna jest ta deklaracja w kontekście wyników badań dotyczących poparcia przez Polaków obecności polskiego wojska w ramach potencjalnych misji pokojowych ONZ, NATO czy Unii Europejskiej w Kijowie. Abstrahując od ich realnej możliwości, Polacy wspierają udział naszych żołnierzy wyłącznie w pokojowej misji rozjemczej! To jedyna akceptowalna forma obecności polskiego munduru w Ukrainie. Ale poparcie nawet tego „rozjemczego” minimum rozważane powinno być z wyjątkową ostrożnością i może… na innych forach niż publiczne.