Bo jakaż by była jego rozpoznawalność, zwłaszcza w Warszawie, gdyby nie transmisje z posiedzeń komisji reprywatyzacyjnej. Transmisje, w których wypada zresztą całkiem nieźle, dzięki czemu elektorat widzi go bardziej w roli trybuna ludowego niż wiceministra sprawiedliwości.
Przekaz telewizyjny jest na tyle mocny, że zostawia w cieniu drobne zawirowania młodości pana ministra, jak krótki romans z PO czy forsowanie na siłę za czasów samorządowych kontrowersyjnego projektu „wielkiego Opola”, nie wspominając już osobistej odpowiedzialności za największy od 25 lat kryzys dyplomatyczny na linii Warszawa – Waszyngton – Tel Awiw. Dla elektoratu Prawa i Sprawiedliwości to oczywiste, ale czy dla reszty Polaków również? I czy ta reszta da się przekonać, że dzielny i energiczny trybun jest ratunkiem dla Warszawy?
Przeciwników ma dwóch. Pierwszym paradoksalnie jest część aparatu PiS, dla której – jako ziobrysta – jest i pozostanie ciałem obcym. Nie liczyłbym jednak na jakiś czytelny bojkot przez to środowisko. Patryka Jakiego chroni autorytet prezesa, a polityczny pryncypał Zbigniew Ziobro uczyni wszystko (a może sięgnąć po broń najcięższą, czyli instrumenty prokuratorskie), by jego formacja przejęła stolicę. Drugim przeciwnikiem są lojaliści Platformy. Sojusznikiem zaś cała reszta układanki ze sfrustrowanym rządami HGW politycznym środkiem. To ich Jaki kusi wizją otwartego, tolerancyjnego miasta i wyrwaniem się z rzekomego kryzysu praworządności.
Sojusznikiem może być również główny konkurent Rafał Trzaskowski, jeśli straci tempo, które wykazuje w prekampanii. Jak na razie energii mu nie brakuje, ale w przeszłości nieraz dawał się poznać jako ospały, leniwy miś z warszawskiego zoo. Tylko utrzymanie tego poziomu aktywności uczyni z niego solidnego konkurenta dla Jakiego. Powinien też energiczniej bronić się przed wciskaniem w stereotyp zadufanego warszawiaka kpiącego ze słoików, tym bardziej że ci ostatni to w znacznej mierze jego wyborcy. Niewiele ma na to czasu, bo choć kampania dopiero się zacznie, strzały z Aurory już padły, a sędzia Wojciech Hermeliński nie ma instrumentów, by powstrzymać rozpędzone oddziały marynarzy przed atakiem na Pałac Zimowy. Walka o władzę zaczęła się więc wyjątkowo wcześnie, a jej stawką jest polityczny sukces w wyborach samorządowych, jakim bez wątpienia będzie wzięcie stolicy.