Reklama
Rozwiń
Reklama

Wolność słowa nie dla wszystkich?

Gdyby dwa miesiące temu jakikolwiek polski sąd wydał nakaz zatrzymania choćby zwykłego dziennikarza „Przekroju”, „Gazety Wyborczej” czy „Polityki”, natychmiast podniósłby się krzyk o łamanie fundamentalnych zasad demokracji.

Publikacja: 01.11.2007 19:11

Braci Kaczyńskich oskarżono by o to, że naciskają na sądy, aby ograniczyć niezależność mediów. Organizacje dziennikarskie, Human Rigth International, Reporterzy bez Granic i dziesiątki innych organizacji, mediów i autorytetów nie żałowałyby głosów, by bronić zagrożonych zatrzymaniem dziennikarzy.

Wszyscy oni mieliby rację. Wolność słowa, wolność opinii to jedne z podstawowych cech demokracji. Pomysł, by za kontrolowanie osób publicznych wytaczać dziennikarzom procesy karne czy zatrzymywać ich w aresztach musi się kojarzyć z najgorszymi pomysłami zwolenników totalitaryzmu. Szczególnie wtedy, gdy zatrzymanie stosuje się wobec osób, o których wiadomo, że ich poglądy zdecydowanie odbiegają od poglądów władzy. W takiej sytuacji decyzja sądu zawsze może być interpretowana jako próba wykazania się lojalnością wobec rządzących.

Jednak gdy sąd nakazał zatrzymanie – w dniu 13 grudnia, co dodaje całej sprawie symbolicznego smaczku – szefów „Gazety Polskiej” Tomasza Sakiewicza i Katarzyny Hejke, głosy o politycznym wykorzystaniu sądownictwa jakoś się nie podniosły. Decyzja sądu została w medialnych komentarzach skrytykowana, ale uznano, że wszystkiemu winne jest anachroniczne prawo.

Skąd pewność, że w całej tej sprawie nie ma podtekstu politycznego? Czy można to wykluczyć? Dlaczego poza standardowymi słowami oburzenia nie ma wielkiej medialnej burzy, nie grzmią ponadpartyjne autorytety?

Czyżby powodem było polityczne stanowisko „Gazety Polskiej”, niechętnej partii, która tworzy dziś rząd? Czy mamy do czynienia z moralnością Kalego? Czy znów – jak bywało w latach 90. – polityczna tendencyjność wobec jednych będzie grzechem, a wobec innych oznaczać będzie jedynie zdrową regulację rynku medialnego?

Reklama
Reklama

Braci Kaczyńskich oskarżono by o to, że naciskają na sądy, aby ograniczyć niezależność mediów. Organizacje dziennikarskie, Human Rigth International, Reporterzy bez Granic i dziesiątki innych organizacji, mediów i autorytetów nie żałowałyby głosów, by bronić zagrożonych zatrzymaniem dziennikarzy.

Wszyscy oni mieliby rację. Wolność słowa, wolność opinii to jedne z podstawowych cech demokracji. Pomysł, by za kontrolowanie osób publicznych wytaczać dziennikarzom procesy karne czy zatrzymywać ich w aresztach musi się kojarzyć z najgorszymi pomysłami zwolenników totalitaryzmu. Szczególnie wtedy, gdy zatrzymanie stosuje się wobec osób, o których wiadomo, że ich poglądy zdecydowanie odbiegają od poglądów władzy. W takiej sytuacji decyzja sądu zawsze może być interpretowana jako próba wykazania się lojalnością wobec rządzących.

Reklama
Komentarze
Sposób na Donalda Trumpa. Lewicowa rewolucja w Nowym Jorku
Materiał Promocyjny
Aneta Grzegorzewska, Gedeon Richter: Leki generyczne też mogą być innowacyjne
Komentarze
Jan Zielonka: Holenderskie lekcje dla Polski
Komentarze
Joanna Ćwiek-Świdecka: Wielka inba w edukacji. Czy rząd Donalda Tuska straci poparcie nauczycieli?
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Dlaczego afera z działką pod CPK nie cichnie, czyli co najbardziej martwi PiS
Materiał Promocyjny
Osiedle Zdrój – zielona inwestycja w sercu Milanówka i… Polski
Komentarze
Estera Flieger: Kultura, głupcze. Dla Donalda Tuska to niestety tylko gadżet
Reklama
Reklama