Nie rozumiem, dlaczego tyle miejsca poświęcono grillowemu orędziu premiera, a nie zauważono bez mała godzinnej rozmowy w Dwójce. Nawet nieprzychylne Kaczyńskim media musiałyby przyznać Oscara za kreację w interpretacji pana prezydenta. Wyluzowany, kilkakrotnie się zaśmiał, a raz niemal zarechotał. I miał pięknie zestawiony z zasłonami złoty krawat. Sukces był możliwy dzięki zmianie redaktora prowadzącego z Kurskiego na Lisa.
– To, że mi pomógł pan Kurski – czy mi pomógł, to inna sprawa – ale w tym nie ma nic dziwnego – Głowa Państwa z rozrzewnieniem wspominała ostatnie exposé. Ale najważniejsze były poglądy zaprezentowane narodowi: – Ja jestem gotów przyjąć każdą krytykę, tylko żeby ona odpowiadała rzeczywistości – ogłosiła Głowa Państwa.
Sprawa nie budzi wątpliwości. Urzędowi prezydenckiemu, który też jest częścią rzeczywistości, krytyka może nie odpowiadać. Jasne! I kolejna bardzo ważna kwestia o bezdomnym Hubercie H.: – Ja o tej sprawie nie miałem zielonego pojęcia. Najzieleniejszego.
Jednak największym sukcesem Głowy Państwa było efektowne spacyfikowanie prowadzącego: – Panie redaktorze, proszę nie występować z taką groźną miną. – I za chwilę: – Ja tutaj nie przyszedłem do pana redaktora, żeby pan mnie prowokował do ataków na pana premiera.
Niestety, bardzo dobra forma Lecha Kaczyńskiego spowodowała wściekły atak jego oponentów. – Ja bym mu radził, żeby zszedł – bez ogródek oświadczyła Była Głowa Państwa.