To znaczy, precyzyjnie rzecz ujmując, "członkowie PO sprawujący funkcje publiczne zobowiązani są do płacenia na rzecz partii do 10 proc. miesięcznego wynagrodzenia z tytułu sprawowanych funkcji" – jak stanowi instrukcja finansowa Platformy. O tym, czy ten liniowy podatek partyjny jest pobierany i czy wynosi na danym terenie 5, 7 czy 10 proc., decydują regionalne władze partii Tuska. W dokumencie nie sprecyzowano, czy chodzi o wynagrodzenie brutto czy też netto.

Niestety, to nie żart, lecz – jak wynika z instrukcji przytoczonej przez dziennikarzy "Rz" – smutna codzienność polityków Platformy i innych działających w Polsce partii, które bez skrupułów opodatkowują ludzi sprawujących z ich namaszczenia funkcje publiczne.

Partie stanowią integralną część systemu politycznego państwa, dlatego powinny być finansowane z budżetu. Powinny też mieć prawo pobierania składek od swych członków oraz – w ściśle określony prawem sposób – datków od sympatyków. Ale w żadnym wypadku nie mogą mieć prawa opodatkowywania pensji ludzi delegowanych przez siebie do instytucji państwowych i samorządowych oraz państwowych firm. Rodzi to bowiem uzasadnione podejrzenie popełniania przez nie przestępstwa ściągania haraczu z państwa, któremu mają służyć.

Skomentuj na blog.rp.pl/gabryel