Zgodnie z oczekiwaniami te słowa Donalda Tuska, jak i zresztą wszystkie inne, nie spodobały się opozycji: – To śmieszna – powiedziałbym nawet kuriozalna – wypowiedź pana premiera, premiera Rzeczypospolitej, że umówili się, że nie będą na siebie pomrukiwać – grzmiał Joachim Brudziński wieczorem w TVN 24. – Jest to język dobry do przedszkola, ewentualnie wczesnych lat szkoły podstawowej.
Krytyka posła Brudzińskiego jest o tyle zabawna, że chwilę wcześniej sam mówił: – Mówienie dzisiaj, w lipcu, o tym, że przewidywany zysk NBP za ten rok wyniesie 12 – 14 miliardów, jest wróżeniem z fusów, jest tzw. zasłoną dymną, a mówiąc językiem młodzieżowym – jedną wielką ściemą.
No to jak, panie pośle? Pan leci młodzieżowym slangiem, aż się kurzy, a panu premierowi nie wolno korzystać z zasobów językowych przedszkolaka?
– Ja nie używam tego typu języka – Tadeusz Iwiński odciął się od Brudzińskiego.
– Ja jednak wrócę do języka młodzieżowego, panie profesorze – lingwistyczną koalicję próbował jednak zawrzeć poseł PiS – pan jako nauczyciel akademicki często się spotyka z młodzieżą, więc nie powinien się pan obruszać na te młodzieżowe określenia, że jest to jedna wielka ściema.