Na szczęście po chwili wirujące mi przed oczyma litery uspokoiły się, ułożyły w wyrazy, te w zdania i zrozumiałem, że ta nieoczekiwana zmiana miejsc nie jest aż tak radykalna. Michał Ogórek naśmiewa się: "Rząd Donalda Tuska doszedł do wniosku, że łatwiej mu będzie rządzić w Izraelu, i przeniósł tam swe obrady. Pociągów nie ma tam prawie wcale, a te nieliczne, jakie są, nie kursują w ogóle planowo w weekendy i święta... Nie ma żadnej potrzeby umacniania przed powodzią brzegów rzek, bo nie ma rzek".
Felietonista "GW" dołączył tym samym do grona tych ludzi mediów, którzy nie wytrzymali na zakręcie, wykazali inteligencką słabość oraz niezrozumienie mądrości etapu. Do malkontentów, którzy "przestawiają wajchę", jak to określił premier.
Tych rozczarowanych do Platformy Janicki i Władyka określają mianem "pożytecznych idiotów" PiS. To leninowskie pojęcie robi ostatnio karierę przekraczającą granice świata "Polityki". Często bowiem używa go wielu radykalnie propisowskich blogerów. Używają go wobec tych wszystkich, którym wprawdzie nie podoba się Platforma, ale którzy nie przyjmują też tezy, iż tupolewa strącił "gruppenführer KAT" (Komorowski – Arabski – Tusk), a Polska jest pod okupacją.
Nienawiść może nie zbliża, ale upodabnia. Janicki i Władyka, a także propisowscy blogerzy mogliby spojrzeć w lustro i zastanowić się, czy we własnym obliczu nie dostrzegają rysów wroga... Ale nie sądzę, by to zrobili. Raczej uznają, że takie sugestie może formułować tylko... pożyteczny idiota.