Na firmie i na tragedii Magnitskiego zarobiły dziesiątki urzędników, funkcjonariuszy i przedstawicieli, jakkolwiek dziwnie by to brzmiało, wymiaru sprawiedliwości. I są bezkarni.
Dzięki uporowi szefa Magnitskiego, Billa Browdera, ta bezkarność nie będzie bezgraniczna.
Jest duża szansa, że odpowiedzialni za śmierć prawnika nie będą mogli jeździć na Zachód, by wydawać tam pieniądze wyduszone z jego firmy. Sędziowie z kraju, gdzie średnia zarobków to mniej niż 800 dolarów miesięcznie, nie będą już nabywać za granicą domów za miliony dolarów i robić zakupów w Harrodsie.
Jeżeli uda się wprowadzić czarną listę zamieszanych w sprawę Magnitskiego, to robienie interesów w Rosji niekoniecznie będzie łatwiejsze. Ale po raz pierwszy Zachód da wyraźnie znak, że potrafi wprowadzić sankcje nie tylko wobec Białorusi czy Korei Północnej, ale i wielkiego dostawcy surowców. To byłby tryumf zasad.
Kreml grozi stworzeniem swojej czarnej listy. Nie do końca jest jasne, kto miałby się na niej znaleźć, ponoć jacyś ważni zachodni politycy łamiący prawa człowieka. Czy będzie to dotkliwy cios? To zależy, ilu jest VIP-ów z Zachodu, którzy chcą wysyłać swoje dzieci do szkół w Rosji i je tam odwiedzać. Ilu jest wśród nich chętnych do robienia zakupów w moskiewskich centrach handlowych i wylegiwania się na plażach w Soczi.
Nawet gdyby było ich wielu, to i tak dla zasad trzeba zaryzykować, że nie będą mogli spełnić swoich marzeń.