Teraz ma ona dotyczyć także czasów zimnej wojny, którym będzie poświęcone co najmniej jedno nowe muzeum w Berlinie. Gdyby Niemcy leżały gdzieś z dala od Polski, na Półwyspie Iberyjskim czy za kołem polarnym, to o sukcesach niemieckiej polityki historycznej można by pisać z entuzjazmem. Ale, niestety, często są one porażkami Polski.

Na trwałe już chyba udało się Niemcom wprowadzić do światowego użytku „nazistów” jako sprawców zbrodni w czasach Trzeciej Rzeszy. Nazi czy naziści nie nurtują nikogo narodowością. Byli potworni i źli, stawiali obozy koncentracyjne (w okupowanej Polsce lub czasem nawet polskie), ale nie mają szczęśliwie ani przeszłości, ani przyszłości. To jest sukces, na który pracowały powojenne pokolenia Niemiec Zachodnich, a zdążyły je umocnić jeszcze te z Niemiec zjednoczonych.

Olbrzymiej wytrwałości i determinacji liczonej nie na jedną kadencję parlamentu, jak w Polsce, ale na pokolenia, Niemcy zawdzięczają też przeforsowanie wizji wysiedleń jako wielkiej zbrodni i uczynienie z wypędzonych jednej z najważniejszej grup ofiar Trzeciej Rzeszy.Można się pocieszać, że Erika Steinbach nie przeforsowała wizji jeszcze radykalniejszej, ale tak czy owak historykom, politykom i publicystom niemieckim udało się jedno: nie zaprzeczając wyjątkowości zbrodni nazistowskich Niemiec, zaprzeczyli temu, że odpowiedź na nie musiała być wyjątkowa. Dzięki temu wysiedlenia Niemców po rozpętanej przez nich drugiej wojnie światowej porównuje się do wysiedleń Ormian, Greków czy Albańczyków.To wszystko nie oznacza, że w Niemczech wszyscy mają taką samą opinię, że panuje zmowa kryptonazistów, wybielających swoich przodków. To kraj, w którym debaty nad przeszłością trwają i są gorące. Ale zostają z nich wyłącznie treści widoczne poza granicami, nie zniechęcające do Niemiec, budujące im dobry wizerunek.

Wizerunek państwa Oskara Schindlera, antyhitlerowskich spiskowców i ofiar bombardowanego Drezna. Tego warto się nauczyć, nie tylko w odniesieniu do czasów drugiej wojny światowej. Bo w Polsce polityka historyczna jest albo totalnie odrzucana, albo niedoinwestowana, albo uprawiana w niszach. A przekaz na zewnątrz jest zupełnie nieczytelny. Nie można sobie na to pozwolić w momencie, w którym skuteczną politykę historyczną prowadzą sąsiedzi. Potem będzie za późno.