Stwierdził mianowicie, że jeśli nie uzyska wsparcia polskiego Sejmu, to nie będzie miał wystarczająco silnego politycznego autorytetu, aby walczyć o stanowiska dla Polski w Unii Europejskiej. ?– Od jutra w Brukseli muszę mieć pewność, że mam większość – stwierdził.
Czyli, jak można zrozumieć, opozycja i media, które nie zgadzają się na zamiatanie pod dywan afery i nie chcą obdarzyć Tuska zaufaniem, występują wbrew interesowi Polski. Niestety, to kolejny przykład utożsamiania interesu Platformy Obywatelskiej i jej rządu z interesem państwa.
Nie da się za pomocą bezrefleksyjnej większości koalicyjnych posłów oddalić niesłychanie poważnych podejrzeń, jakie budzi treść rozmowy Marka Belki z Bartłomiejem Sienkiewiczem. Nie da się przegłosować w Sejmie odzyskania pozycji międzynarodowej, którą zachwiało niedopuszczalne kuglowanie przepisami konstytucji przez szefa MSW i prezesa NBP oraz ich targi o skład rządu w zamian za dosypanie pieniędzy do budżetu przez bank centralny. Premier może po raz kolejny przemilczeć ten problem, ale nie znaczy to, że przestanie on istnieć – ani dla mediów, ani dla opinii publicznej, ani dla jego zagranicznych partnerów.
Donaldowi Tuskowi szantażującemu opozycję, że głosując przeciw niemu, dzia?ła wbrew interesowi Polski, można by odpowiedzieć, że dziś najbardziej osłabia pań?stwo fakt, iż rządzą w nim ludzie, którzy nie mają szacun?ku dla konstytucji. A o pozycję Polski na świecie będzie mógł skutecznie walczyć dopiero taki rząd, który będzie przestrzegał zasad obowiązujących w cywilizowanym świecie. Na pewno nie będzie to gabinet Tuska.
Obecny rząd oraz jego szef, po tym co usłyszeliśmy na ujawnionych przez „Wprost" nagraniach, nie odzyska już raczej międzynarodowego autorytetu i społecznego zaufania. I najbardziej winni temu nie są ci, którzy podsłuchiwali (nawet jeśli są to jakieś demoniczne siły), ale ci, którzy w podsłuchanych rozmowach dopuszczali się składania skandalicznych propozycji i dobijania obrzydliwych targów.