A ściślej – z ich wypowiedzi wynika, że niezwykle sobie cenią działania prokuratury. Szczególnie wtedy, gdy daje im ona wygodny pretekst do niezajmowania się kłopotliwymi sprawami.
Przed wakacjami, kiedy wybuchła afera taśmowa, najważniejsi politycy PO zapowiadali szybkie i dokładne wyjaśnienie sprawy. Donald Tusk obiecał, że do końca września minister spraw wewnętrznych przedstawi raport o podsłuchach. Nawet najtwardsi platformersi przyznawali, że z zażenowaniem słuchali języka, jakim prowadzone były nagrane rozmowy.
Tymczasem połowa października za nami i nie dość, że żadna z obietnic nie została spełniona, to jeszcze Platforma nie robi nic, by tę aferę wyjaśnić. Wręcz przeciwnie. A wszystko tłumaczy... dobrem śledztwa prokuratury. Tej samej prokuratury, którą jeszcze niedawno politycy PO oskarżali o sprzyjanie PiS.
Ze względu na śledztwo ?– jak zdecydowano – nie powstanie raport MSW. Platforma sprzeciwiła się też planom powołania komisji śledczej: po co sprawę mają wyjaśniać posłowie, skoro robi to prokuratura?
Chociaż zmienił się rząd, politycy PO wciąż nie zamierzają rozliczyć swoich partyjnych kolegów. Nawet ?w symboliczny sposób. ?Dziś w „Rzeczpospolitej" piszemy, że posłowie koalicji uznali, iż nawet sejmowa Komisja ds. Etyki Poselskiej nie może się zająć wnioskiem o ukaranie posłów-bohaterów afery za używanie przekleństw w podsłuchanych rozmowach. Nie można dokonać oceny etycznej ich postępowania ze względu na... trwające prokuratorskie śledztwo.