Zacznijmy od Prawa i Sprawiedliwości. Ustawę przyjęto na słynnym nocnym posiedzeniu 16 grudnia w Sali Kolumnowej bez udziału opozycji. Przyjęto ją wówczas jednogłośnie, a po tym, jak marszałek Marek Kuchciński ogłosił jej przegłosowanie w Sejmie, rozległy się gromkie oklaski. Posłowie klaskali, bo udało im się przepchnąć kolejną z pakietu ustaw, które – obok budżetu – miały być procedowane na nieszczęsnym posiedzeniu Sejmu, od którego zaczął się kilkutygodniowy kryzys parlamentarny. A ponieważ tej samej nocy przyjęto ustawę obniżającą emerytury funkcjonariuszy PRL, PiS przekonywał, że wszyscy, którzy protestują przeciw sposobowi głosowania ustaw w Sali Kolumnowej tak naprawdę stają w obronie przywilejów SB-ków. Gdy jednak Jarosław Kaczyński przyznał w poniedziałek, że ustawa była błędem, pachnie lobbingiem i należy ją zmienić, cała narracja PiS upadła. No bo jak to, czyżby przyznając, że grudniowej nocy PiS popełnił błąd, to znaczy że staje po stronie „puczu” i w obronie przywilejów emerytalnych funkcjonariuszy SB? Absurd. Ale takie byłyby logiczne konsekwencje przyjętej przez PiS narracji.