Trzęsienie ziemi o sile 6,4 stopnia  wstrząsnęło we wtorek północną Kalifornią, budząc ludzi, niszcząc budynki i drogi oraz pozostawiając tysiące ludzi bez prądu.

Tuż po godzinie 2:30 czasu lokalnego stanowy system ostrzegawczy zaalarmował około 270 000 osób w całym regionie.

Według badań zebranych przez United States Geological Survey wstrząsy były odczuwalne na zachodnim wybrzeżu, od  San Jose w Kalifornii, po Oregon na północy. Według CalOES (California Governor's Office of Emergency Services) regionem wstrząsnęło kilkadziesiąt silnych wstrząsów wtórnych, niektóre o sile 4,6 stopnia.

Dwie osoby zginęły, kilkanaście zostało rannych.

Wtorkowe ofiary śmiertelne to pierwsze zgony spowodowane trzęsieniem ziemi w Kalifornii, odkąd jedna osoba zginęła w 2019 roku podczas trzęsienia ziemi o sile 7,1 stopnia, które wstrząsnęło miastem Ridgecrest w regionie północnej pustyni Mojave w Kalifornii.

Nagrania opublikowane w mediach społecznościowych pokazały zniszczenia domów i sklepów, uszkodzony historyczny most Ferndale, który przecina rzekę Eel, wstrząsy powaliły również linie energetyczne i spowodowały wycieki gazu. Niewielki pożar szybko ugaszono.

Po trzęsieniu ziemi ponad 70 000 klientów zostało pozbawionych prądu  -  prawie 75 proc. ludzi w całym regionie. Dwa szpitale w okolicy również straciły moc i działają na generatorach.

Oceny szkód potrwają kilka dni, jednak wydają się mniejsze, niż można się było spodziewać po wstrząsach o takiej sile.